Wicepremier Rosji Dmitrij Rogozin poinformował, że jego samolot zmierzający do stolicy Mołdawii - Kiszyniowa - nie został wpuszczony w przestrzeń powietrzną Ukrainy.

Okazuje się, że do Kiszyniowa będziemy lecieć 4,5 godziny, przez Bułgarię i Rumunię. Ukraina nie przepuszcza nas przez swoją przestrzeń powietrzną. Dobrze, że Ukraina to nie Rosja, bo musielibyśmy lecieć 20 godzin - napisał Rogozin na Twitterze.  

Z kolei przedstawiciel MSZ Ukrainy Wasyl Zwarycz powiedział agencji Interfax-Ukraina, że strona rosyjska nie występowała o zgodę na przelot, a poza tym zgodnie z zasadami ruchu lotniczego nie jest konieczne informowanie o tym, kto znajduje się na pokładzie samolotu, i dlatego władze Ukrainy nie mogły wiedzieć, kim są pasażerowie.

Według Zwarycza władze lotnicze Ukrainy nie wydawały zakazów i wszystkie samoloty, także lecące z Moskwy, mogły bez przeszkód pokonywać przestrzeń powietrzną kraju.

Wicepremier Rogozin, który jest specjalnym przedstawicielem prezydenta Rosji ds. Naddniestrza, poinformował pod koniec kwietnia, że w tym roku chce być na obchodach Dnia Zwycięstwa, 9 maja, w tym regionie Mołdawii.  

W ostatnich dniach MSZ Mołdawii zwróciło się do ambasadora Rosji w Kiszyniowie Farita Muchametszyna o wyjaśnienie celu wizyty Rogozina w separatystycznym Naddniestrzu, które od początku lat 90. pozostaje faktycznie poza kontrolą władz mołdawskich.

Według rosyjskiego ambasadora wicepremier Rogozin przyjeżdża jako przedstawiciel Władimira Putina. Przybywa do Kiszyniowa, a następnie jedzie do Tyraspola. Jedzie na jeden dzień, 9 maja, by spotkać się z weteranami. Po obiedzie ma skontrolować budowę obiektów socjalnych, które powstają za rosyjskie pieniądze - poinformował Muchametszyn.  

Władze Mołdawii obawiają się, że po anektowaniu ukraińskiego Krymu kolejnym celem Kremla będzie Naddniestrze, którego władze nie kryją chęci przyłączenia regionu do Rosji. 

(mpw)