Rosja próbuje przemieścić swe wojska na Krymie w taki sposób, by misja Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie nie zauważyła ich obecności - ogłosił sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Andrij Parubij.

(Od) kiedy tej nocy powiadomiono, że na Krym jedzie misja OWBE, (rosyjscy żołnierze) starają się przemieścić tak, żeby siły należące do Floty Czarnomorskiej Federacji Rosyjskiej zostały, a te, które przerzucono z Rosji, przekierować do baz, by OBWE nie mogło zauważyć ich obecności - podał Parubij.

Zaznaczył, że "tzw. oddziały samoobrony" pełniły na Krymie tylko funkcję "przykrywki". Większość aktywnych działań wykonywały siły specjalne i żołnierze rosyjscy. Nawet tego nie kryli w rozmowach z naszymi żołnierzami - powiedział sekretarz RBNiO.

Moskwa obstaje przy swoim

Z kolei rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow powiedział dzisiaj, że Moskwa nie może nakazać prorosyjskim oddziałom zbrojnym na Krymie powrotu do baz, bo to są oddziały "samoobrony" i nie podlegają one władzom Rosji. Powtórzył wcześniejsze rosyjskie zapewnienia, że personel wojskowy rosyjskich baz znajduje się w swych zwykłych miejscach.

Również minister obrony Federacji Rosyjskiej Siergiej Szojgu zapewnił dzisiaj, że ludzie w nieoznakowanych mundurach blokujący na Krymie ukraińskie obiekty nie mają żadnego związku z rosyjskimi siłami zbrojnymi. Doniesienia tego rodzaju nazwał zaś "absolutną bzdurą".

O internetowych materiałach, z których wynika, że ukraińskie bazy blokują jednak żołnierze rosyjscy, powiedział, że "to oczywiście prowokacja". Mówił też, że nie wie, skąd ludzie z "samoobrony" mają nowoczesny sprzęt, taki jak pojazd opancerzony "Tigr".

Administracja Krymu powiedziała natomiast agencji Interfax, że dwa punkty kontrolne na Krymie są obsadzone przez ponad tysiąc ochotników z sił samoobrony Krymu i oddziałów milicji specjalnej Berkut. W ciągu trzech dni liczebność oddziałów samoobrony wzrosła dwukrotnie i obecnie wynosi prawie 12 tysięcy ludzi - dodał przedstawiciel administracji.