Dmytro Bułatow, odnaleziony po tygodniu aktywista Euromajdanu, był torturowany. Twierdzi, że został uprowadzony prawdopodobnie przez Rosjan. Mężczyzna w ramach walki z przeciwnikami władz nękał najazdami samochodowymi domy wysokich urzędników państwowych.

Po 9 dniach od zaginięcia, pod Kijowem odnaleziono pobitego i rannego organizatora Euromajdanu. Dmytro Bułatowa znaleziono porzuconego przy drodze, był torturowany i jak sam mówi, porwali go prawdopodobnie Rosjanie. 

Rozciągali mi ręce i przebijali dłonie, odcięli ucho i pocięli twarz, nie mam całego zdrowego miejsca na ciele. Nie widziałem ich, zasłaniali mi oczy, mówili z rosyjskim akcentem, słabo widzę, bo trzymali mnie w ciemności - relacjonował.

Znajomi Bułatowa obawiali się, że ich kolega nie żyje. Podejrzewano, że działacz został porwany przez milicję, bądź wykorzystywanych przez nią chuliganów, zwanych "tituszkami". Zaginął 22 stycznia. Milicjanci pobili wówczas w Kijowie grupę aktywistów Automajdanu, którzy zostali zwabieni do jednego ze szpitali w Kijowie informacją o znajdujących się tam działaczach ich ruchu. Gdy przyjechali na miejsce, zostali otoczeni przez milicję, brutalnie poturbowani, a ich pojazdy - zniszczone. Funkcjonariusze pobili i zatrzymali 18 osób.

Demonstranci nie opuścili zajmowanych budynków

Manifestanci - zgodnie z zapowiedziami - nie opuścili zajętych budynków, co było warunkiem zastosowania amnestii dla uczestników antyrządowych demonstracji, zgodnie z ustawą przyjętą przez parlament Ukrainy. Zajmują m.in. budynek ratusza i siedzibę związków zawodowych przy Majdanie Niepodległości.

W nocy kilka tysięcy manifestantów na Majdanie zmagało się z siarczystym mrozem; temperatura spadła poniżej minus 20 stopni Celsjusza. Ludzie grzali się przy ogniu rozpalonym w metalowych beczkach. Rozdawano też gorącą herbatę.

(j.)