Eksperci w USA różnią się w sprawie możliwej interwencji wojskowej Moskwy na Ukrainie. Są zdania, że gromadzenie wojsk Rosji przy granicy to działanie na pokaz. Dla innych - prezydent Putin nie lubi przegrywać i spróbuje dokonać aneksji części Ukrainy.

Jestem pesymistyczny. Wcześniej myślałem, że ten konflikt uda się rozwiązać, ale teraz uważam, że to będzie się zaostrzać. Myślę, że musimy założyć, że prezydent Władimir Putin jest zainteresowany zdobyciem dla Rosji kawałka wschodniej Ukrainy albo przynajmniej powstaniem tam jakiegoś niezależnego regionu - powiedział jeden z czołowych ekspertów ds. polityki zagranicznej i obronnej w Brookings Institution Michael O'Hanlon.

Mogę się mylić. Może Putin boi się zachodnich sankcji i zmieni podejście i zadowoli się zwycięstwem na Krymie... Ale myślę, że nie. Putin nie lubi przegrywać. Wygrał na Krymie, ale teraz przegrywa na wschodniej Ukrainie i prawdopodobnie chce to zmienić - dodał ekspert.

NATO potwierdziło w środę, że Rosja zgromadziła ok. 20 tys. żołnierzy przy granicy ze wschodnią Ukrainą. W opublikowanym przez rzeczniczkę NATO oświadczeniu Sojusz wyraził obawę, że jako pretekst do inwazji Moskwa może podać misję humanitarną lub pokojową.

Ekspert Brookings zwrócił uwagę, że "Rosja już jest na Ukrainie", bo choć nie ma regularnej armii, to ma w tym kraju wielu agentów.

Jego zdaniem Putin będzie próbował ustanowić jakąś "wojskową i polityczną obecność" Rosji na wschodzie Ukrainy albo za pomocą tzw. misji pokojowej czy humanitarnej na prośbę prorosyjskich separatystów albo w imię obrony etnicznych Rosjan. W tym celu np. przypisze rządowi ukraińskiemu jakieś okropności wojenne, co wykorzysta jako pretekst, by wejść z wojskami na Ukrainę.

Z kolei inny amerykański ekspert Lawrence Korb uważa, że Rosja gromadzi wojska przy granicy z Ukrainą "na pokaz", licząc, że to powstrzyma ukraińską armię walczącą z separatystami, ale nie odważy się na interwencję.

Myślę, że to tylko na pokaz. Byłbym zaskoczony, gdyby Rosja wysłała wojska na wschodnią Ukrainę. Prezydent (Rosji Władimir) Putin będzie dalej wspierał separatystów, ale jeśli wyśle rosyjskie wojska, to wtedy będziemy mieć powstanie na Ukrainie, które wciągnie Rosję w konflikt, który nie będzie łatwy do wygrania - powiedział Korb, który był asystentem sekretarza obrony za czasów prezydentury Ronalda Regana, a obecnie związany jest z think tankiem "Center for American Progress".

Zdaniem Korba próba przejęcia przez Rosję części wschodniej Ukrainy spotkałaby się z silnym oporem mieszkańców, inaczej niż w przypadku aneksji Krymu. Krym był częścią Rosji dopóki Chruszczow nie podarował go Ukraińcom, a wschodnia Ukraina nie. Większość Ukraińców na to nie pozwoli i wybuchłoby powstanie - powiedział.

Ekspert nie ma wątpliwości, że Putin będzie dalej prowokował, ale nie zdecyduje się na bezpośrednią interwencję wojskową na Ukrainie także z obawy o reakcję Zachodu. Ekspert ocenił, że Putin "próbuje obecnie pokazywać, że sankcje nie działają", "ale w dłuższej perspektywie sankcje będą bardzo szkodzić Rosji i w pewnym momencie także Rosyjscy obywatele sobie z tego zdadzą sprawę".

Zdaniem Michaela O'Hanlona zbrojenie ukraińskiej armii już po tym, gdy Rosja dokona interwencji, "niczego nie zmieni", bo treny będą już utracone. Już teraz powinniśmy im więcej pomagać, ale przede wszystkim - jeśli Rosja dokona interwencji, to powinniśmy pomóc im stworzyć strategię, by mogli zachować resztę kraju, by nie stracili więcej terytorium. To nie chodzi o samą broń, ale o strategię obrony - powiedział O'Hanlon.

Jak podkreślił "separatyści to kryminaliści" i nierealne byłyby oczekiwania Zachodu, by ukraiński rząd przestał z nimi walczyć.

Kijów od dłuższego czasu apeluje do NATO i USA o pomoc wojskową. Ale prezydent Barack Obama powtórzył w ubiegłym tygodniu, że to nie jest opcja, bo to tylko dodatkowo zaostrzyłoby konflikt. Jak dotychczas USA pomagają ukraińskiemu wojsku przekazując nieśmiercionośny sprzęt wojskowy i dzieląc się materiałami wywiadowczymi.

(j.)