Shahar Peer wreszcie będzie traktowana jak inne zawodniczki; reprezentantka Izraela w poprzednich latach miała problem, żeby w ogóle zagrać w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Dziś, w drugiej rundzie turnieju rozgrywanego w Dubaju zmierzy się z Agnieszką Radwańską.

Trzy lata temu przed zawodami w Dubaju doszło do międzynarodowego skandalu. Izraelka chciała wystartować w tej imprezie, ale Zjednoczone Emiraty Arabskie, które nie utrzymują kontaktów dyplomatycznych z ojczyzną Peer, nie dały jej wizy. Za zawodniczką wstawiły się wówczas największe gwiazdy tenisa, a do akcji wkroczyła WTA, która groziła nawet odebraniem imprezy - ostatecznie organizatorzy musieli zapłacić 300 tysięcy dolarów grzywny.

Działacze z Dubaju częściowo wyciągnęli wnioski. Rok później Peer mogła już zagrać w ich turnieju, ale wciąż przypominało to farsę. Izraelka musiała rywalizować na bocznych kortach, które wyglądały niczym forteca. Zawodniczce towarzyszył tłum ochroniarzy a jej mecze oglądała tylko garstka widzów. I mimo że w 2010 i 2011 roku Peer docierała do półfinału i ćwierćfinału to jej spotkań nie pokazywano w telewizji, bo nie mogła grać na głównych kortach.

W tym roku nastąpił przełom. Izraelka nie miała problemów z wizą, a w dodatku organizatorzy ją wyróżnili - choć Peer z racji zajmowanego miejsca w rankingu nie mogła zagrać w Dubaju, to przyznano jej "dziką kartę". Jak na razie zawodniczka korzysta z prezentu - w pierwszej rundzie wygrała z reprezentantką Omanu Fatmą Al Nabhani. Teraz czeka ją starcie z Agnieszką Radwańską, mimo że Polka w rankingu jest na 6. Miejscu, a Izraelka dopiero na 40. to bilans bezpośrednich starć jest dla Radwańskiej niekorzystny 2-3.