Z perspektywy wiary chrześcijan - cały 50-dniowy okres wielkanocny mógłby być świętowany jak jedna wielka niedziela. Z praktycznego punktu widzenia – to niemożliwe. Dlatego szczególnym dniem przedłużenia radości ze Zmartwychwstania jest Poniedziałek Wielkanocny. Czas zabaw, przybierających niekiedy wyjątkowo frywolną w wyrazie formę... Jaką? Pomysły przodków bywają zdumiewające.

Poniedziałkowa liturgia w Kościele katolickim jest już zdecydowanie skromniejsza niż uroczystości Triduum Paschalnego czy sama Wielkanoc.

Mimo że nie jest świętem nakazanym, teolodzy zachęcają do uczestnictwa w tym dniu we mszy świętej i podkreślają, że drugi dzień świąt może być kolejną okazją do pogłębienia spotkania ze Zmartwychwstałym.

Z liturgicznego punktu widzenia okres wielkanocny trwa 50 dni. To czas liczony od Niedzieli Wielkanocnej aż do uroczystości Zesłania Ducha Świętego.

W sposób szczególny wyróżniona jest w nim oktawa wielkanocna, czyli pierwszy tydzień po Wielkanocy. W średniowieczu w tym czasie zwalniano chłopców z pańszczyzny, co podkreślało wyjątkowy charakter następującego po Wielkanocy tygodnia.

Wielkanocne sacrum i profanum

Bogata obrzędowość wielkanocna w zadziwiający sposób łączy ze sobą sacrum i profanum. Dotyczy to także Wielkanocnego Poniedziałku.

Drugi dzień świąt to czas wyrażania radości, niekiedy jednak w bardzo zawadiacki sposób.

Tradycją na wsi było robienie psikusów sąsiadom. Rozpoczynały się one już w nocy z Niedzieli na Poniedziałek, która z nieprzypadkowych względów nazywana była diabelską nocą. Pomysłowość ówczesnej młodzieży wydawała się mieć nieokreślone granice. W żartach wypędzali sąsiadom bydło na zagony, wieszali na drzewach i dachach domów narzędzia gospodarskie, zatykali kominy, tarasowali drogi wywracanymi płotami, chowali wiadra na wodę albo zamieniali im bramy.

Poważniejszym zwyczajem było święcenie zagonów. Dawniej, w Poniedziałek o świcie na pola wychodzili gospodarze. Kropili je wodą święconą, żegnali się i wbijali w grunt krzyżyki wykonane z palm poświęconych w Niedzielę Palmową. Miało to uchronić plony przed gradobiciem i zapewnić urodzaj.

Śmigus-dyngus

Do czasów współczesnych jednym z najbardziej znanych zwyczajów pozostał śmigus-dyngus, nazywany też lejkiem, polewanką albo lanym poniedziałkiem. Tradycja wielkanocnego oblewania się wodą również łączy w sobie wierzenia pogan i chrześcijan .

Jedna z hipotez głosi, że śmigus-dyngus wziął się z praktykowanego przez dziewice zwyczaju upamiętniającego topienie się w Wiśle królowej Wandy. Twierdzono także, że jako zbawienny deszcz polewanka stanowi symbol powitania odradzającej się do życia przyrody. Obrzęd miał zapewnić płodność i urodzaj.

Chrześcijańskich korzeni lanego poniedziałku upatruje się za to w podaniach jerozolimskich, gdy wyznawcy Chrystusa zbierając się na ulicach, opowiadali o Jego zmartwychwstaniu. Nie chcieli słuchać tego Żydzi, więc rozpędzali zgromadzonych, oblewając ich wodą.

Pierwotnie śmigus i dyngus były dwoma osobnymi zwyczajami. Śmigus polegał na symbolicznym biciu witkami wierzby lub palmami po nogach i wzajemnym oblewaniu się wodą. Traktowano to jako znak oczyszczenia się z chorób, brudu i grzechu. Dyngus zaś miał dawać możliwość wykupienia się pisankami od podwójnego lania. Z czasem zwyczaje połączyły się w jedno.

Dawniej w Poniedziałek  Wielkanocny wodą oblewano głównie panny na wydaniu. Nazajutrz dziewczęta mogły jednak zrewanżować się chłopcom.

Podróże Siudej Baby

W Małopolsce, a zwłaszcza w okolicach Wieliczki, znany jest zwyczaj podróżowania Siudej Baby w Wielkanocny Poniedziałek. Wywodzi się on z wierzeń ludowych, w których Siuda Baba była kapłanką bogini Ledy. Pilnowała świętego źródełka i ognia na chramie na wzgórzu w Lednicy Górnej, nieopodal Wieliczki. Służbę pełniła przez cały rok, jednak tylko raz - w wielkanocny poniedziałek, mogła odszukać kogoś, kto ją zastąpi. Polowała wówczas na dziewicę, która nie mogąc się wykupić, zostawała Siudą Babą na cały kolejny rok.

Dziś, spotkanie z Siudą Babą, ma jednak przynieść szczęście.

Dziady śmigustne

Innym, popularnym w Małopolsce zwyczajem, są dziady śmigustne. Są to tajemnicze, owinięte w słomę maszkary, które w milczeniu obchodzą domy, raz na jakiś czas wydając z siebie dziwne odgłosy.

Skąd ta tradycja?

Niektórzy łączą ją ze smutną legendą o jeńcach wyrwanych z niewoli tatarskiej. Byli oni ubrani w łachmany, mieli obcięte języki i zmasakrowane twarze. Przybywając do polskiej wioski, otrzymali wreszcie pomoc.

Według innych legend tajemnicze postacie przypominają żydowskich wysłanników, którzy nie chcą ogłosić radości Zmartwychwstania, za karę utracili mowę.