W czasie, gdy uczniowie ostatnich klas szkół podstawowych i likwidowanych gimnazjów drżą z obaw przed kwietniowymi egzaminami, a nauczyciele albo szykują się do strajku, albo głodują w krakowskim kuratorium, Anna Zalewska praktycznie nie bierze udziału w negocjacjach. To wiceszef ministerstwa edukacji Maciej Kopeć gra pierwsze skrzypce w rozmowach ze związkami zawodowymi.

Szefowa MEN jest na sali, ale niemal nie zabiera głosu. Na przykład we wtorek odezwała się tylko raz, gdy związki zawodowe poskarżyły się na list kujawsko-pomorskiego kuratora oświaty do nauczycieli. Podwładny Anny Zalewskiej groził konsekwencjami finansowymi za udział w strajku. Minister przeprosiła i obiecała usunięcie listu ze strony kuratorium. Minister starannie unika też dziennikarzy, zawsze wchodzi i wychodzi tylnymi drzwiami.

Anna Zalewska jest praktycznie nieobecna w kampanii do europarlamentu. W niedzielę, w ostatniej chwili odwołała spotkanie w Strzegomiu, po informacji, że mogą się pojawić tam niezadowoleni nauczyciele. W konwencji PiS-u we Wrocławiu wzięła udział, ale nie zabrała głosu.

Odsunięcie szefowej MEN ma być próbą załagodzenia sytuacji. Anna Zalewska, która od miesięcy przekonuje, że nie ma podstaw do strajku, bo nauczyciele świetnie zarabiają działa na związkowców "jak płachta na byka". Także politycy PiS mają podobno mieć dość jej "propagandy sukcesu".

Opracowanie: