11 zatrzymanych, ponad 900 wylegitymowanych, ponad 450 notatek do sanepidu i ponad 370 wniosków do sądu o ukaranie mandatem: to bilans sobotniej manifestacji Strajku Kobiet w Warszawie. Na ulice stolicy wyszło kilka tysięcy ludzi protestujących przeciwko zaostrzaniu prawa aborcyjnego, ale i świętujących 102. rocznicę uzyskania przez Polki praw wyborczych. Podobne manifestacje przeszły ulicami kilkudziesięciu polskich miast.

W Warszawie uczestnicy protestu wyruszyli z ronda Dmowskiego w kierunku siedziby MSWiA przy Batorego. Policja kilkukrotnie blokowała przemarsz, ale do przepychanek dochodziło rzadko.

Najpoważniejsza sytuacja miała miejsce na Trasie Łazienkowskiej, którą zablokowała grupa protestujących. Policjanci użyli tam gazu łzawiącego. Rażona nim została również znajdująca się w tłumie posłanka Barbara Nowacka, pomóc jej musieli medycy.

Policja wielokrotnie nawoływała demonstrujących do rozejścia się, przekonując, że ich protest jest nielegalny. Manifestanci odpowiadali, m.in. skandując: "Mamy prawo protestować!".

Godzinę przed zakończeniem demonstracji jej organizatorzy poprosili uczestników o powrót do domów - ci jednak przez dłuższy czas nie byli przepuszczani przez otaczający ich policyjny kordon.

Zatrzymania i demonstracja solidarności przed komendą na Jagiellońskiej

Podsumowanie policyjnych działań przedstawił w czasie porannej konferencji prasowej przed Komendą Stołeczną Policji rzecznik KSP nadkom. Sylwester Marczak.

"Jeżeli chodzi o liczbę osób wylegitymowanych: ponad 900 zostało wylegitymowanych. Jeżeli chodzi o notatki do sanepidu: ponad 450 notatek. Ponad 370 wniosków (do sądu - przyp. RMF) o ukaranie pojedyncze mandatem. Jeżeli chodzi o zatrzymania: łącznie 11 osób. Duża część z tych osób to są te, które odmówiły podania swoich danych" - wyliczał Marczak.

"Musimy wspomnieć również o trzech przypadkach, gdzie mamy do czynienia z przestępstwem: (...) mówimy m.in. o zatrzymaniu 17-latka - tam mamy do czynienia z naruszeniem nietykalności, tam mamy do czynienia ze znieważeniem policjanta - a pamiętajmy, że osoby 17-letnie zgodnie z Kodeksem karnym odpowiadają jako osoby dorosłe" - podkreślił rzecznik KSP.

Przypomnijmy, że po zatrzymaniach przed komendą na Jagiellońskiej zorganizowała się niewielka demonstracja solidarności z zatrzymanymi.

Polacy wyszli na ulice kilkudziesięciu miast w całym kraju

Podobne manifestacje - w ramach protestu przeciw zaostrzaniu prawa aborcyjnego, ale i dla uczczenia 102. rocznicy uzyskania przez Polki praw wyborczych - zorganizowane zostały w kilkudziesięciu polskich miastach.

"Nie po to wywalczyłyśmy sobie ponad wiek temu prawa obywatelskie, by teraz pozwalać rządzącym odbierać sobie prawa człowieka" - podkreślali organizatorzy warszawskiej manifestacji.

Fala protestów, przypomnijmy, przetacza się przez Polskę od 22 października: tego dnia Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem prezes Julii Przyłębskiej orzekł, że przepisy zezwalające na aborcję w przypadku stwierdzenia ciężkiego uszkodzenia lub nieuleczalnej choroby płodu są niezgodne z konstytucją.

Decyzja ta oznacza de facto delegalizację aborcji w Polsce: w ubiegłym roku bowiem niemal 97 procent wszystkich legalnych zabiegów usunięcia ciąży przeprowadzonych zostało właśnie w oparciu o przesłankę embriopatologiczną.