- W poniedziałek przedstawię zarządowi swoją decyzję. Chciałbym nadal pracować z reprezentacją, ale polska siatkówka musi mieć przede wszystkim spokój - powiedział, podając się do dymisji, trener reprezentacji siatkarzy Daniel Castellani po przegranym meczu z Bułgarią. Biało-czerwoni zakończyli już swój udział w mistrzostwach świata.

Zobacz również:

Prezes Mirosław Przedpełski musi mieć też czas, by wszystko przemyśleć. Chciałbym, by rozważył całą sytuację, a ja dostosuję się do postanowień - powiedział argentyński szkoleniowiec.

W Polsce przeważnie jest tak, że to zawodnicy są obwiniani za niepowiedzenia, a ja chciałbym zapewnić, iż oni od początku do końca zrobili dokładnie to, co sobie zakładaliśmy. Wykonali cały plan, który im przedstawiłem i cała odpowiedzialność za wynik spoczywa na mnie - zaznaczył.

Wyraźnie smutny, przybity i z opuszczoną głową powiedział, że jest mu przykro przede wszystkim jeśli chodzi o drużynę, ale także ze względu na kibiców.

Oni byli zawsze blisko zespołu. Jedyną pewną rzeczą jest, że zawodnicy dali z siebie wszystko i do samego końca próbowali walczyć, ale nie byli w stanie wygrać tych dwóch spotkań - ocenił.

Castellani jest pewny, że ta drużyna jest jeszcze w stanie sięgać po najwyższe laury. To dobro polskiej siatkówki. Być może w przygotowaniach mogliśmy zrobić parę rzeczy lepiej, może jeszcze coś dodać, ale graliśmy przeciwko drużynom, które mają takich zawodników jak Murilo, Dante, Matej Kazijski. Oni utrzymują cały czas wysoki poziom, są siatkarzami ukształtowanymi w pełni - dodał.

Argentyński szkoleniowiec uważa, że jednym z powodów niepowodzenia może być duża presja, z którą polska ekipa musiała się zmierzyć od początku przygotowań.

Musieliśmy cały czas potwierdzać swoją dyspozycję. Rok temu w mistrzostwach Europy, to my parliśmy do przodu i atakowaliśmy z pozycji outsidera. To inni musieli nas gonić. We Włoszech to my byliśmy postawieni pod ścianą, graliśmy z dwoma drużynami, które walczyły bardzo agresywnie i tworzyły kolektyw. Nie udało się - powiedział.