​Rosyjski koncern Gazprom stwierdził, że zwrot turbiny Siemensa, potrzebnej do uruchomienia gazociągu Nord Stream 1, jest niemożliwy m.in. ze względu na sankcje Unii Europejskiej, Kanady i Wielkiej Brytanii. Siemens Energy przekonuje, że firma spełniła wszystkie warunki. Urządzenie obecnie znajduje się w Niemczech.

Reżimy sankcyjne Kanady, UE, Wielkiej Brytanii oraz niezgodność obecnej sytuacji z zobowiązaniami kontraktowymi ze strony Siemensa uniemożliwiają dostawę silnika 073 do tłoczni Portowaja - przekazał Gazprom w komunikacie.

Gazprom w czerwcu zaczął ograniczać tranzyt gazu do Niemiec poprzez Nord Stream 1, przekonując, że potrzebuje turbiny Siemens Energy, która była konserwowana w Kanadzie. Urządzenie utknęło tam ze względu na sankcje. Berlin stawał na głowie, by umożliwić transport i w lipcu Ottawa zgodziła się na przesłanie turbiny.

Obecnie znajduje się ona w Niemczech. Gazprom bowiem ciągle znajduje nowe problemy i twierdzi, że transport urządzenia do Rosji nie jest możliwy. Na przykład wiceszef Gazpromu Witalij Markiełow powiedział, że zwrot turbiny z Kanady przez Niemcy do Rosji, zamiast bezpośrednio, nie odpowiada warunkom kontraktu. Stwierdził także, że Siemens Energy nie naprawił wszystkich usterek, choć sama spółka przekonuje, że nie otrzymała żadnych skarg. Gazowy gigant domaga się także od UE i Wielkiej Brytanii gwarancji, że nie zastosują wobec koncernu kolejnych sankcji. 

Dzisiaj kanclerz Niemiec Olaf Scholz i dyrektor generalny Siemens Energy Christian Bruch zorganizowali konferencję, na której tłumaczyli, że niemal nic nie stoi na przeszkodzie, by wysłać turbinę do Rosji. "Niemal", gdyż nie chce się w to zaangażować... sam Gazprom.

Potrzebujemy udziału klienta, czyli Gazpromu. Ale jego (działań) nie ma. Dlatego nie możemy dostarczyć tej turbiny, która jest tu, w Niemczech, od ponad tygodnia- powiedział Bruch.

Obecnie Gazprom wykorzystuje zaledwie 20 proc. przepustowości Nord Stream 1. 

Politycy i eksperci nie mają wątpliwości, że Rosjanie wykorzystują sytuację, by wywrzeć presję na złagodzenie sankcji nałożonych po inwazji na Ukrainę. Moskwa za cel obrała Niemcy, które, nie dość, że są najbardziej wpływowym krajem w UE, to jeszcze są uzależnione od dostaw gazu z Rosji.