Centralne Biuro Śledcze zatrzymało 32-letniego Mikołaja B. poszukiwanego przez gdańską prokuraturę w sprawie zabójstwa Krzysztofa Olewnika - dowiedział się reporter RMF FM Roman Osica. Mężczyzna wyłudził pieniądze od Włodzimierza Olewnika i utrudniał śledztwo ws. porwania jego syna. Od 2011 roku był poszukiwany także Europejskim Nakazem Aresztowania.

Mikołaja B. zatrzymano po godz. 10 na podwarszawskim lotnisku w Modlinie. Mężczyzna był kompletnie zaskoczony i nie stawiał żadnego oporu. Po przesłuchaniu przez policję zostanie przewieziony do gdańskiej prokuratury.

Śledczy z Gdańska ścigali Mikołaja B. za wyłudzenie 13 tysięcy złotych od Włodzimierza Olewnika i utrudnianie śledztwa w sprawie porwania jego syna. To właśnie Mikołaj B. miał wspólnie z detektywem Krzysztofem Rutkowskim negocjować przekazanie i wysokość okupu z porywaczami.

Według mecenasa Ireneusza Wilka, pełnomocnika rodziny Olewników, Mikołaj B. to ważny świadek w śledztwie prowadzonym przez gdańską prokuraturę apelacyjną, Jak ważny, trudno na dzień dzisiejszy powiedzieć. Wszystko zależy od jego przesłuchania - przyznaje adwokat. Podkreśla, że w jego ocenie Mikołaj B. "może mieć istotną wiedzę dla sprawy".

Sam Włodzimierz Olewnik nie komentuje dzisiejszego zatrzymania. Mówi tylko, że jest zadowolony z tego, że w ogóle do niego doszło.

Poszukiwany przerwał milczenie

Po ostatniej wizji lokalnej w domu Olewników 32-latek postanowił przemówić. Skontaktował się z dziennikarzami "Wprost" i udzielił im wywiadu, w którym utrzymywał, że nigdy nie wróci do Polski, bo boi się o własne życie. Sugerował też, że jeśli trafi za kraty, to na pewno zginie. Boję się naszych służb i mam ku temu konkretne powody. Wiem, że jakbym trafił do więzienia, to na pewno z niego bym nie wyszedł - mówił w wywiadzie.

W rozmowie z dziennikarzami Mikołaj B. twierdził, że Włodzimierz Olewnik ukrywał przed nim dowody świadczące o kontaktach swojego syna z osobami, które wchodziły w konflikt z prawem. Sugerował między innymi, że widział zdjęcia, na których młody Olewnik bawi się z dziewczyną jednego z gangsterów. 

Mikołaj B. był w latach 90. związany ze środowiskiem przestępczym. Używał wtedy pseudonimów Borek i Windus. Mężczyzna twierdzi, że po kilku latach bycia gangsterem poszedł na współpracę z Centralnym Biurem Śledczym i Urzędem Ochrony Państwa.

Wprost