Odnaleziony starosta zgorzelecki Mariusz Tureniec, którego wraz z kierowcą i autem porwała fala powodziowa, ma się dobrze i wraca do zdrowia. Akcja ratunkowa z powodu trudnych warunków trwała trzy godziny. Wyczerpani mężczyźni trafili do szpitala.

Mężczyźni zaginęli wczoraj i przez kilka godzin czekali na pomoc. Starostę zmyła fala powodziowa ze zbiornika Niedów, którego tama pękła, gdy Tureniec wraz z kierowcą przejeżdżali w tamtych okolicach. Fala wyniosła samochód wraz ze starostą i kierowcą daleko od zbiornika, głęboko w las. Mężczyźni wydostali się z auta i trzymając się drzewa czekali na pomoc.

Dzięki sprzętowi policji wodnej udało się odnaleźć starostę wraz z kierowcą. Warunki były na tyle trudne, że akcja ratunkowa trwała trzy godziny. Policjanci wraz ze strażakami musieli zrobić konstrukcję z lin, aby podpłynąć wpław do mężczyzn i ich zabrać - powiedział rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu, Paweł Petrykowski. Dodał, że mężczyźni byli bardzo wyziębieni i wyczerpani. Teraz jednak mają się dobrze i wracają do zdrowia.

W powodzi na Dolnym Śląsku utonęły dwie osoby. Jedna w Bogatyni tuż po tym jak rzeka Miedzianka zalała miasto, druga w Radomierzycach, gdy pękła tama zbiornika Niedów. Obie ofiary to kobiety. Policja usiłuje zidentyfikować ofiary.

Na Dolnym Śląsku z powodu intensywnych opadów deszczu wylała rzeka Miedzianka, na co dzień niewielki potok przepływający przez Bogatynie. Rzeczka w kilka godzin zamieniła się w rwącą rzekę, która odcięła miasto od reszty świata. W Bogatyni nie ma prądu ani pitnej wody.

Pod wieczór nie wytrzymała tama zbiornika w Niedowie. Woda zalała okoliczne wsie na trasie Bogatynia-Zgorzelec oraz część Zgorzelca. Obecnie podtopione jest Przedmieście Nyskie i Bulwar Grecki. Z ruchu wyłączono dwa mosty.