Mieszkańcy podtoruńskiej Złotorii, których powódź oszczędziła po pęknięciu wału w Świniarach pod Płockiem, zbierają pieniądze dla kompletnie zalanego Nowego Wiączemina. Jak sami mówią: mieli szczęście w nieszczęściu. W zbiórkę włączają się również mieszkańcy sąsiedniej wsi.

Dla mieszkańców Złotorii rachunek jest prosty: gdyby nie tragedia w Świniarach, zalana zostałaby ich wieś. Sołtys Marian Rzeszotek, który zorganizował zbiórkę dla najbardziej poszkodowanego, Nowego Wiączemina, mówi o odruchu serca. Mój Boże, tam pękł wał, zalało miejscowości, sołectwa. Zróbmy coś dla tych ludzi! - powiedział reporterowi RMF FM. Do końca życia będą mi dźwięczały w uszach słowa sołtysa z Wiączemina: słuchaj, straciliśmy wszystko. Nie wiem, jak wy, w swojej miejscowości, możecie nam pomóc. I głos mu się załamał.

Mieszkańcy podtoruńskiej wsi zapewniają jednak, że pomogą, jak tylko będą potrafili. Wpłacamy pieniądze. Ja sama po powodzi w 1997 roku zaniosłam dwa worki rzeczy dla dzieci - mówi kobieta, z którą rozmawiał reporter RMF FM. Oto właśnie chodzi, żeby ludzie potrafi się zjednoczyć i pomóc. Inny mężczyzna dodaje: Ja jestem bezrobotny i nie mam pieniędzy. Ale jeśli sołtys chce tam jechać i zrobić coś, by stanęli na nogi, to pojadę pomóc.

Sołtys Złotorii, Marian Rzeszotek już zapowiedział, że gdy woda zupełnie opadnie, zbierze mieszkańców i pojedzie z nimi do Nowego Wiączemina, by pomóc jego mieszkańcom wrócić do normalności. Może będą potrzebowali ziarna, może jakichś rzeczy, co możemy, to zrobimy - zapewnia. Bo jak podkreślają mieszkańcy Złotorii, za uśmiech losu trzeba się odwdzięczyć.