"Starych drzew się nie przesadza. Mam nadzieję, że wrócę do swojego domu. Wierzę w to" - mówią mieszkańcy Bogatyni, których domy przeznaczone zostały do rozbiórki. W mieście i gminie sobotnia powódź zniszczyła lub uszkodziła 284 domy. Około 20 przestało istnieć.

Ile budynków zostanie wyburzonych, zdecydują pracujący na miejscu inspektorzy budowlani. Na ich werdykt z niepokojem czekają setki rodzin. Wśród nich te z ulicy Turowskiej. Już dziś część z nich dowiedziała się, że ich domy przeznaczone zostały do rozbiórki. Wyrok zapadł i na budynku pojawiła się mała żółta kartka z napisem: "Zakaz wstępu. Grozi zawaleniem".

Nie wszyscy mogą się z tym pogodzić. To nie sztuka zburzyć. Wierzymy, że tu wrócimy - mówią Maciejowi Stopczykowi z nadzieją w głosie. Jesteśmy tu cały czas, pilnujemy swojego dobytku.

Wśród mieszkańców są i młodzi, i starzy. Dla tych, którzy mieszkali tu całe życie, decyzja o rozbiórce domu i przenosinach, to prawdziwy dramat. I choć jest nadzieja na nowe mieszkania, podkreślają, że starych drzew się nie przesadza. Opowiadają też o starszej kobiecie, która mimo zakazu wciąż wraca do swojego domu. Policja przychodzi i ją wyprowadza, ona ucieka i znów wraca.

Mieszkańcy z wyburzanych domów mają znaleźć schronienie w lokalach zastępczych. Najprawdopodobniej oznaczać to będzie specjalne kontenery, z zapleczem sanitarnym i kuchnią, które mają stanąć w Bogatyni w ciągu miesiąca.

Po ulewnych deszczach w sobotę wylała mała rzeczka Miedzianka przepływająca przez Bogatynię. Niemal całe miasto znalazło się pod wodą. Zniszczenia są gigantyczne - asfaltowe drogi zwinięte w rulon, zrujnowane domy.