Na walkę ze skutkami pierwszej fali powodzi trzeba będzie wydać 7,4 mld złotych - szacują ekonomiści. Rząd oceniał jeszcze niedawno, że dla budżetu państwa będzie to koszt dwóch miliardów złotych. Jakikolwiek scenariusz okazałby się prawdziwy, przechodząca teraz przez kraj druga fala powodzi może podwoić te wydatki, a to mogłoby okazać się zabójcze dla budżetu.

Rząd twierdzi, że na razie nie ma potrzeby nowelizacji budżetu, i ekonomiści zgadzają się z tą opinią. Owszem, rezerwy topnieją, a wydatki lawinowo rosną, ale przecież nadspodziewanie szybko rosną dochody państwa, jest więc dodatkowa gotówka. Trzeba też pamiętać, że są i inne sposoby na znalezienie pieniędzy na walkę ze skutkami powodzi. Krajowy Fundusz Drogowy może zwiększyć swoje zadłużenie i odbudowa infrastruktury drogowej na terenach popowodziowych może przebiegać bez zakłóceń. Nie wymaga nowelizacji budżetu - proponuje ekonomista Jakub Borowski, którzy przygotował zestawienie kosztów powodzi.

Zwiększenie wydatków funduszu drogowego nie wymaga większego zachodu. Fundusz może wypuścić obligacje i w miarę bezboleśnie się zadłużyć, co nie popsuje kondycji gospodarczej kraju.

A ewentualna nowelizacja budżetu mogłaby być powodem do kolejnych politycznych kłótni, a nie merytorycznej dyskusji.