"Od kilku dni dowiadujemy się, że ekipa CBA odwiedza kolejne gabinety przedstawicieli rządu premiera Tuska, czy samorządów, gdzie rządzi koalicja PO-PSL i nic dziwnego, że w takiej atmosferze najważniejsze problemy polskiej rzeczywistości uciekają. (...) Koalicja ma problemy" – stwierdził po piątkowych głosowaniach ws. wotum nieufności dla rządu i szefa MSW Leszek Miller. Szef SLD ocenił, że koalicja była do niedawna "spojona profitami rządzenia", a dziś jest "spojona strachem".

Leszek Miller podkreślił, że wynik głosowania o wotum nieufności dla Sienkiewicza zależał od tego, jak się zachowa PSL. Słowa pana premiera "idziemy po was", okazały się wystarczająco silną przestrogą, by nie poprzeć wniosku o odwołanie szefa MSW - ocenił. Przekonywał, że potrzebna jest alternatywa dla obecnego rządu. Najlepiej, żeby była to lewicowa alternatywa w postaci SLD - wskazał. Zapowiedział też, że jego partia będzie dążyła do złożenia wniosku o konstruktywne wotum nieufności wobec rządu Tuska. Zaproponujemy potencjalnym sojusznikom taką kandydaturę na premiera, która będzie dla nich do przyjęcia. Będziemy też starać się uzyskać poparcie całej opozycji, bo tylko wtedy takie przedsięwzięcie ma sens - zapewnił.

"Koalicja próbuje pudrować chorobę"

Państwo jest ciężko chore - pokazują to opublikowane przez Wprost taśmy, a nie wiemy ile jeszcze przed nami do wysłuchania - powiedział z kolei po piątkowych głosowaniach Arkadiusz Mularczyk, przedstawiciel Solidarnej Polski, która - jak dziś ogłoszono - po zjednoczeniu z Polską Razem Jarosława Gowina ma zmienić się w jeden klub parlamentarny - Sprawiedliwą Polskę. Według niego głosowania ws. wotum nieufności pokazały, że "koalicja PSL-PO próbuje pudrować poważną chorobę". Według Mularczyka taki sposób postępowania "nie może skończyć się dobrze ani dla państwa, ani dla koalicji".

Wyjątkowo burzliwe obrady

W piątek Sejm odrzucił wniosek PiS o wotum nieufności wobec rządu Donalda Tuska. Kluby lewicowe - Twój Ruch i SLD - wstrzymały się od głosu. Po południu posłowie odrzucili też wniosek PiS o odwołanie szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza. Głosowanie poprzedziły kilkugodzinne konsultacje klubów koalicyjnych po tym, jak w czwartek do biura przewodniczącego klubu PSL Jana Burego wkroczyły CBA i prokuratura.

Waldemar Pawlak domagał się przed głosowaniem ws. wotum nieufności wobec Bartłomieja Sienkiewicza informacji prokuratora generalnego oraz premiera ws. ewentualnych zarzutów ws. posła Jan Burego. Przeszukano pokój poselski, mieszkanie posła na Sejm, faktycznie oskarżono polityka przed ważnym głosowaniem (...). W środowisku polityków istnieje gotowość do swoistego uboju rytualnego, bez ogłuszania. Nie postawiono żadnych zarzutów, nie znaleziono nic, co było we wniosku prokuratury, podane jako dowody - powiedział. 

"Koniec się właśnie zaczyna"

Ja widziałem już końcówki różnych rządów, pamiętam także końcówkę naszych rządów i tak wygląda, pachnie i smakuje koniec. I dla tej koalicji koniec się właśnie zaczyna - tak odrzucenie wniosku o odwołanie Bartłomieja Sienkiewicza skomentował rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Adam Hofman. Jego klubowy kolega Mariusz Błaszczak powiedział, że piątkowe głosowania były egzaminem, którego nie zdała część opozycji. Taki wynik głosowania świadczy o tym, że część opozycji nazywa się opozycją, a w rzeczywistości wcale nie chce odwołać Donalda Tuska. To był taki sprawdzian - tłumaczył. Błaszczak podkreślił, że "żadna władza nie jest wieczna", zatem ma nadzieję, że w najbliższych wyborach parlamentarnych zwycięży PiS i wtedy "naturalnie" premierem zostanie Jarosław Kaczyński.

(mn)