Sąd w Piotrkowie Trybunalskim aresztował na dwa miesiące maszynistę pociągu TLK Warszawa-Katowice, który w piątek wykoleił się w Babach. Mężczyzna podejrzany jest o spowodowanie katastrofy kolejowej. Grozi mu kara do 12 lat więzienia.

W wypadku zginął 52-letni mieszkaniec Częstochowy, a 81 osób poszkodowanych trafiło do szpitali. Piotrkowska prokuratura motywuje swój wniosek o areszt wysoką karą grożącą podejrzanemu oraz obawą matactwa z jego strony.

Do wypadku pociągu pasażerskiego TLK relacji Warszawa Wschodnia-Katowice o numerze 14101 doszło w piątek około godziny 16.15. Wykoleiła się lokomotywa i cztery wagony. Jeden z wagonów wypadł z torów i przewrócił się.

Według piotrkowskiej prokuratury, jedną z przyczyn wypadku była nadmierna prędkość, z jaką pociąg wjechał na rozjazd. Urządzenia w lokomotywie zarejestrowały, że przed wypadnięciem z torów skład jechał z prędkością 118 km na godzinę, a ograniczenie prędkości w tym miejscu wynosi 40 km na godzinę.

Na potrzeby śledztwa zabezpieczono między innymi rejestratory z lokomotywy, zapisy rozmów między maszynistą a pracownikiem nastawni i rejestratory uruchamiania świateł wskazujących na konieczność ograniczenia prędkości na danym odcinku.

Prokuratura przedstawiła maszyniście - 42-letniemu Tomaszowi G. - zarzut sprowadzenia katastrofy w ruchu kolejowym, której następstwem była "śmierć jednej osoby oraz doznanie obrażeń ciała różnego stopnia przez szereg innych osób".

Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. W prokuraturze odmówił składania wyjaśnień. Przed sądem zmienił jednak zdanie. Obrońca podejrzanego po przesłuchaniu w prokuraturze mówił dziennikarzom, że maszynista ostro hamował przed wypadkiem, chcąc uniknąć katastrofy.