Po czterech etapach 35. Rajdu Dakar Adam Małysz z pilotem Krzysztofem Martonem (Toyota Hilux) awansowali z 21. na 19. miejsce. Od prowadzącej załogi francuskiej Stephane Peterhansel i Jean Paul Cottret (Mini) dzieli ich niespełna dwie i pół godziny.


Kierowcy samochodów terenowych, tak jak i pozostali uczestnicy imprezy, mieli do pokonania we wtorek dystans 718 kilometrów. Trasa prowadziła z Nazca do Arequipy, drugiego co do wielkości miasta w Peru (ok. 800 tys. mieszkańców), położonego na wysokości 2325 m n.p.m.

Odcinek specjalny długości 429 km najszybciej przejechał, tak jak i w poniedziałek, Nasser Al-Attiyah z Kataru (Buggy), brązowy medalista igrzysk w Londynie w strzelaniu do rzutków. Małysz sklasyfikowany został na 18. pozycji ze stratą niespełna godziny do triumfatora, który jest drugi po czterech etapach. Do Peterhansela, mającego w dorobku 10 zwycięstw w Rajdzie Dakar (w tym sześć w rywalizacji mocyklistów), Al-Attiyah ma 5 minut 16 sekund straty.

Trochę szkoda, bo zakopaliśmy się na początku odcinka. Na podjeździe było strasznie miękko i wycofałem samochód. Pojechaliśmy dookoła po innych wydmach, lecz okazało się, że tam jest jeszcze bardziej miękko. Zagrzebaliśmy się w towarzystwie buggy. Trzeba było kopać, podkładać szyny. Zajęło nam to jakieś 10 minut i trochę samochodów nas wtedy wyprzedziło - powiedział Małysz.

Potem - jak oceniła załoga - jechali już dobrym tempem. Na trasie było dużo skał. Podjeżdżaliśmy na niesamowitą górę po skalnej półce szerokości samochodu. Nie wiem, jak przeciskały się tam ciężarówki. Potwornie nas dzisiaj wytrzepało. Rafała i mnie boli kark. Było dużo dziur, tralek. Przytrafiło nam się parę stempli. Uderzaliśmy w wydmy przodem toyoty - zrelacjonował medalista olimpijski i mistrzostw świata w skokach narciarskich.

Dodał, że widzieli buggy zwycięzcy Rajdu Dakar w 2010 Hiszpana Carlosa Sainza. Stał zepsuty - to chyba pompa paliwa. Na sam koniec ścigaliśmy się z Balazsem Szalayem. Na plaży szedł jak burza na niskim ciśnieniu w oponach. Mogliśmy wyprzedzić mistrza Węgier na finiszu, ale strasznie się kurzyło.

W czołówce kierowców jadących quadami jest dwóch Polaków - Rafał Sonik na trzeciej pozycji i Łukasz Łaskawiec na piątej. W gronie motocyklistów dziesiąte miejsce zajmuje Jakub Przygoński.

W środę kolumna rajdu pożegna Peru i wjedzie do Chile. Metą będzie portowa Arica nad Oceanem Spokojnym, znana jako "miasto wiecznej wiosny".