Kara dla Luisa Suareza jest zbyt surowa - uważa włoski piłkarz Giorgio Chiellini. To właśnie on stał się ofiarą Urugwajczyka, który ugryzł w decydującym dla tych drużyn meczu mundialu w Brazylii. FIFA zdyskwalifikowała piłkarza Liverpoolu na dziewięć meczów w reprezentacji.

Na boisku czyn Suareza, który ugryzł w ramię włoskiego obrońcę we wtorkowym spotkaniu w MŚ (1:0), umknął uwadze arbitrów, ale federacja światowa nie była pobłażliwa. Być może dlatego, że Suarez nie pierwszy raz w karierze reagował w ten niesportowy sposób. Oprócz dyskwalifikacji FIFA wykluczyła go z jakiejkolwiek aktywności piłkarskiej w okresie czterech miesięcy i nałożyła grzywnę 100 tys. franków szwajcarskich.

Kara jest nadmierna, zbyt surowa. Powinien przynajmniej zostać z drużyną. Jego i najbliższych czekają teraz bardzo trudne chwile. Nie czuję gniewu wobec Suareza, czy radości z jego wykluczenia. To co się stało, zostało na boisku. Teraz myślami będę go wspierał - napisał Chiellini na swojej stronie internetowej.

Urugwaj zmierzy się wieczorem w 1/8 finału z Kolumbią, a Suarez mecz obejrzy w telewizji. Wczoraj przyleciał samolotem do rodzinnego kraju i po spotkaniu z prezydentem Urugwaju udał się z żoną do domu swojej matki.

Kara wymierzona Suarezowi to jedna z najwyższych sankcji w historii MŚ. Przez ostatnie ćwierć wieku tylko dwóch piłkarzy za wybryki w spotkaniach pod auspicjami FIFA zostało ukaranych podobnie surowo.

On jest totalnie zdruzgotany. Nie przypuszczał, że kara może być aż tak surowa - powiedział Alejandro Balbi, członek urugwajskiej federacji piłkarskiej i prawnik Suareza.

(abs)