Prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama zaprosił do Białego Domu piłkarską reprezentacją USA, która we wtorek odpadła z mistrzostw świata w Brazylii. Dzięki podopiecznym Juergena Klinsmanna ta dyscyplina zyskała w kraju na popularności.

Spotkanie fazy grupowej przeciwko Portugalii obejrzało blisko 25 milionów Amerykanów. To więcej niż finał koszykarskiej ligi NBA między San Antonio Spurs a Miami Heat, który przyciągnął w czerwcu 17,9 mln widzów.

Clint, Tim, wszyscy jesteśmy z was dumni. Byliście wspaniali. Niewiarygodne, w jaki sposób podbiliście serca całego narodu. Po raz pierwszy piłka nożna zyskała uwagę całego kraju - powiedział Obama przez telefon kapitanowi Clintowi Dempseyowi oraz bramkarzowi Timowi Howardowi.

W meczu 1/8 finału mundialu Amerykanie przegrali z Belgią 1:2 po dogrywce (po 90 minutach utrzymywał się bezbramkowy remis). Howard został okrzyknięty bohaterem, po tym jak obronił w tym meczu rekordową liczbę strzałów - 16. Po tym wyczynie został poddany losowej kontroli antydopingowej.

Mam wrażenie, że po 10. czy 11. interwencji wybór przestał być "losowy" - żartował amerykański bramkarz.

Jego występ szczególnie docenił Obama. Tim, nie wiem jak sobie poradzisz z tłumami fanów po powrocie. Chyba będziesz musiał zgolić tę brodę, żeby cię nie rozpoznali... - doradził z uśmiechem prezydent USA.

Z piłkarzami rozmawiał także sekretarz obrony Chuck Hagel. Przy odrobinie szkolenia, pewnego dnia sam będziesz mógł zostać "Secretary of Defense" - powiedział Howardowi. Na wikipedii, pod hasłem "Chuck Hagel", przez krótki czas widniało zdjęcie reprezentacyjnego bramkarza.

(j.)