Burmistrz Londynu Boris Johnson zaliczył kolejną gafę. Nie chce przeprosić za apokaliptyczne ostrzeżenie, w którym sugerował, by w czasie igrzysk - ze względu na wielki ruch w mieście - ci, którzy mogą, trzymali się z daleka od Londynu. Tymczasem stolica Wielkiej Brytanii przez pierwszy tydzień igrzysk świeciła pustkami...

Nagranie słów burmistrza emitowano na stacjach kolejowych i metra. Johnson podkreślał, że pełnienie funkcji gospodarza tak wielkiej imprezy sportowej to dla Londynu wielka chwila. Dodawał jednocześnie, że wiąże się to z utrudnieniami. Igrzyska są niezmiernie ważne, ale codziennie przez miasto przemieszczać się będzie dodatkowy milion ludzi. Jeśli możecie, trzymajcie się z daleka - mówił Johnson w nagraniu. Taśma bardzo szybko stała się przedmiotem uwagi mediów, które sugerowały, że taki ton wypowiedzi burmistrza może wywołać panikę wśród turystów i mieszkańców miasta.

Na odpowiedź ze strony burmistrza nie trzeba było długo czekać. Niestety, także tym razem nie obeszło się bez gafy. Mówią, że wszystkiemu winne jest to moje nagranie rodem z Hiroszimy - skarżył się dziennikarzom Johnson. Po czym uderzył: Prawdę mówiąc, to wszystko przez media.

Od początku igrzysk na brak ruchu w biznesie narzekają sprzedawcy. Źle prosperują też kina i teatry. Jak się więc okazuje, czasami lepiej nie dmuchać na zimne.