"Za mało startów" - tak swoją porażkę w konkursie skoku o tyczce podczas 13. mistrzostw świata w koreańskim Daegu tłumaczą Anna Rogowska i Monika Pyrek. Dwie najlepsze zawodniczki MŚ w Berlinie zajęły dziesiąte miejsce. Konkurs wygrała Brazylijka Fabiana Murer, wynikiem 4,85 ustanawiając rekord Ameryki Południowej. Druga była Niemka Martina Strutz z rekordem kraju - 4,80, a trzecia Rosjanka Swietłana Fieofanowa - 4,75.

Obie zawodniczki pokonały w pierwszej próbie 4,55 i nic nie wskazywało, że mogłyby mieć trudności z kolejnymi. Rogowska czuła się do tego stopnia dobrze, że zrezygnowała nawet z następnej wysokości 4,65. Wcześniej rywalizację zakończyła Pyrek, dla której 4,65 było już za wysoko.

Skakałam na tych samych tyczkach co w mistrzostwach Polski. Znałam je i te próby wyglądały bardzo dobrze. Zmianę dokonałam na 4,65 i zaczęły się problemy. Na pewno bardzo chciałam i walczyłam. Okazało się, że rok przerwy w startach to sporo i teraz potrzebuję jak największej liczby skoków - przyznała Pyrek.

Rogowska, brązowa medalistka igrzysk olimpijskich z Aten (2004), odpadła chwilę później. Mistrzyni świata strąciła trzy próby na 4,70.

Wiedziałam, że 4,65 na pewno nie da mi miejsca, które by mnie satysfakcjonowało, dlatego zdecydowałam się odpuścić tę wysokość. Na 4,70 było mnie stać. Na treningach bez problemu to skakałam i zakładałam, że i tutaj się uda; a czy będę ostatnia czy szósta, to już dla mnie większego znaczenia nie ma - skomentowała.

Mistrzyni świata sprzed dwóch lat pod koniec czerwca miała wypadek. Podczas mityngu na sopockim molo pękła jej w trakcie oddawania skoku tyczka. Wskutek tego doszło do kontuzji dłoni i kciuka. Musiała zrezygnować ze startu w mityngach i zajęła się leczeniem. Zaczęła się walka z czasem, bo nie wiadomo było, czy zdoła wykurować się do mistrzostw świata.

Pyrek i Rogowska nie załamują jednak rąk. Obiecały, że do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich przygotują się bardzo dobrze.

Trzeba będzie trenować jeszcze ciężej, żeby w przyszłym roku walczyć na wyższych wysokościach. Na pewno z większą ambicją i złością będę się teraz przygotowywać - zaznaczyła Pyrek, wicemistrzyni świata sprzed dwóch lat, która do dziesiątego miejsca podeszła ze spokojem.

Aż tak bardzo nie przeżywam tego wszystkiego. Potrzebuję czasu i doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Miałam rok przerwy od startów, a teraz po prostu trzeba się zebrać i skakać. Powoli to robię, jednak nie było to takie proste. Brakuje jeszcze pewności siebie, ale i to mam nadzieję, że wróci - dodała i zapowiedziała, że przede wszystkim chce się pożegnać z rutyną.

Trzeba też coś zmienić w przygotowaniach, dlatego na pewno nie będziemy zimą przez trzy miesiące siedzieć na zgrupowaniu w Spale. Może tym razem wybierzemy Poczdam? Chcę też startować w hali, nie wiem czy w mistrzostwach świata, ale parę startów pod dachem chciałabym zaliczyć - wspomniała Pyrek.

Natomiast Rogowska w tym sezonie jeszcze się pojawi na rozbiegu. Wystąpi 8 września w Diamentowej Lidze w Zurychu.