Trzeba wymienić wyświetlacz w kokpicie, zanim na tupolewie będzie można przeprowadzić eksperyment - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Komisja Jerzego Millera poinformowała rano, że w związku z awarią Tu-154M zakończenie prac nad polskim raportem opóźni się o 6 tygodni.

Awaria ma zostać usunięta w ciągu trzech, czterech tygodni - tłumaczy rzecznik Sił Powietrznych pułkownik Robert Kupracz. Uszkodzoną część już zamówiono u producenta. Zostanie sprowadzona, zamontowana, a wtedy samolot zostanie poddany oblotowi weryfikacyjnemu i uzyska znowu dopuszczeni do lotów o statusie HEAD - tłumaczy.

Awaria najmniejszego drobiazgu sprawia, że tupolew nie może zabrać na pokład najważniejszych urzędników - zaznacza Kupracz w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą. Do eksperymentu - jak dodaje - samolot musi być przygotowany tak, jak do lotu z prezydentem czy premierem, czyli musi być całkowicie sprawny; dyskwalifikuje go nawet awaria wyświetlacza.

Jego barwa nie odpowiada takiemu jaki powinien mieć gdyby był w pełni sprawny i dlatego lampka sygnalizująca awarię systemu pokazuje awarię tego urządzenia - zaznacza pułkownik Robert Kupracz.

Rzecznik Sił Powietrznych poinformował, że awarię zaobserwowano kilka dni temu - nie precyzuje jednak dokładnie.

Przypomnijmy, że o awarii nic nie wiedział szef 36. specpułku pułkownik Mirosław Jemielniak, z którym rano rozmawiał nasz reporter.

Naszym dziennikarzom udało się potwierdzić, że tupolew jeszcze w poniedziałek ćwiczył nad lotniskiem we Wrocławiu. Piloci trenowali manewr odejścia i podejścia maszyny do lądowania. O żadnej usterce wtedy nie wiedzieliśmy - powiedział nam Tomasz Lenart, kierownik obsługi pasażerskiej Portu Lotniczego Wrocław.