Antoni Macierewicz pokieruje pracami zespołu parlamentarnego do zbadania katastrofy smoleńskiej. Już na samym początku PiS-owskie gremium określiło odpowiedzialnego za katastrofę. "Rząd Polski niewątpliwie ponosi olbrzymią odpowiedzialność za przebieg wydarzeń, to jest jasne" - stwierdził przewodniczący zespołu.

Mimo to ponad 100 członków zespołu będzie tworzyć raport wzywając świadków, ekspertów i domagając się dokumentów. Będą badane trzy obszary - poprzedzający wylot, przebieg wypadku, a także procedury po katastrofie, o której Macierewicz w pewnym momencie powiedział: "zbrodnia". Nie mam wątpliwości, że w trakcie tych wydarzeń mieliśmy do czynienia z takimi, które na to słowo zasługują - stwierdził.

Przewodniczący gremium zaprosił do udziału w pracach także polityków innych ugrupowań. Jednak wątpliwe jest, czy przy tym braku wątpliwości, o którym mówił Macierewicz, dołączą do nich posłowie rządzącej koalicji.

SLD: Chodzi o podsycanie złych emocji

Nie chodzi o wyjaśnienie sprawy, a o podsycenie złych emocji - tak powstanie PiS-owskiego zespołu komentuje SLD. Posłowie Lewicy wzywają do rozwiązania grupy, bo nie ma ona - ich zdaniem - żadnych uprawnień. Nie może żądać wyjaśnień, stawienia się świadków czy udostępniania dokumentów.

Wiceszef klubu SLD Tomasz Kamiński dodaje, że ten zespół będzie działał obok kilkudziesięciu innych - jak je określił - hobbystycznych, jak parlamentarny zespół uśmiechu czy promowania żużla. Nie będzie on służył wyjaśnieniu sprawy, ale niestety obudzi te PiS-owskie upiory, które na okres kampanii zostały zamknięte w zardzewiałej szafie. Politycy PiS-u zaczęli grac tragedią smoleńską politycznie - mówi.

Posłowie Lewicy chcą natomiast, by w Sejmie sprawą nadal zajmowała się komisja obrony. Zwrócili się też ponownie do prokuratora generalnego, by umożliwił wgląd w dokumenty śledztwa reprezentantom wszystkich klubów parlamentarnych.

SLD przekonuje również, że można pomyśleć nawet o smoleńskiej komisji śledczej, ale tylko wtedy, gdyby zawiodło postępowanie prokuratorskie.