"To przykre i smutne, że ze strony Kościoła nie doczekaliśmy się, by zajął w sprawie krzyża odpowiedzialną postawę" - powiedział Paweł Graś. Tak rzecznik rządu odniósł się do apelu biskupów, by władze powołały komitet, który zdecydowałby o sposobie i formie upamiętnienia w Warszawie ofiar katastrofy. W obronę wziął z kolei hierarchów europoseł PiS Paweł Kowal.

Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik powiedział po posiedzeniu Rady Biskupów Diecezjalnych, że problemu krzyża nie można zrzucać na Kościół, bo to jest sprawa, którą muszą rozwiązać ci, którzy "są bezpośrednio zaangażowani w sprawę upamiętnienia".

Rzecznik rządu, odnosząc się do wypowiedzi biskupów, powiedział w TVN24: To jest przykre i to jest smutne, że nie doczekaliśmy się ze strony Kościoła - bo czekaliśmy dzisiaj wszyscy na ten głos, na głos ze spotkania biskupów - i to była ostatnia szansa, żeby Kościół w tej sprawie zajął jakąś odpowiedzialną postawę.

Jego zdaniem, krzyż znajdujący się przed Pałacem Prezydenckim to problem, od którego na pewno Episkopat nie ucieknie. I szkoda, że ta sytuacja nie została wykorzystana do tego, by pozycję Kościoła przy tej okazji odbudować - powiedział. Bo jeśli ktoś tak naprawdę bardzo traci, to traci niestety Kościół - podkreślił rzecznik rządu.

Według Grasia, ofiary katastrofy smoleńskiej są godnie upamiętniane. Przypomniał, że para prezydencka - Lech i Maria Kaczyńscy - została pochowana w miejscu, które jest najbardziej godnym miejscem w Polsce - na Wawelu. Na Powązkach trwa budowa pomnika, w Katedrze Polowej Wojska Polskiego pojawiła się tablica. Takich znaków pamięci ofiar katastrofy w bardzo wielu miejscach w Polsce będzie dużo - co do tego jestem przekonany - podkreślił.

Według Grasia, problem krzyża przed Pałacem Prezydenckim powinien zostać rozwiązany, ale nie w ten sposób, jak tego oczekują niektórzy komentatorzy, jak tego oczekuje Janusz Palikot, czy jak tego oczekuje Lewica. My pałką policyjną problemu krzyża na Krakowskim Przedmieściu rozwiązywać nie będziemy - podkreślił.

Wszyscy, którzy czekają, że przyjdzie państwo i pokaże swoją siłę i przepędzi grupkę obrońców krzyża policyjnymi pałkami - takiego rozwiązania się nie doczekają - dodał. Na pewno, zwłaszcza przed 30. rocznicą Sierpnia, Polska nie stanie się widownią ekscesów ze sprawą krzyża - oświadczył.

Graś zaznaczył, że sprawa krzyża zostanie rozwiązana tak, by wypełnić porozumienie, które zostało zawarte między Kościołem, Pałacem Prezydenckim i harcerzami i parafią, na której terenie ten krzyż ma się znaleźć. Państwo będzie czuwać, żeby odbyło się to w sposób bezpieczny dla wszystkich tych aktorów, którzy w tych wydarzeniach biorą udział i grają swoje role - stwierdził.

Pytany, czy premier zaangażuje się w sprawę krzyża, powiedział, że w jego opinii nie ma takiej potrzeby.

Kowal: Apel biskupów to "coś głębszego"

Europoseł PiS Paweł Kowal powiedział z kolei, że odczytuje apel biskupów, z jednej strony wprost jako wezwanie do stworzenia komitetu ds. upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej, ale z drugiej - również jako "coś głębszego". Są sprawy partyjne, osobiste i wszystkie są ważne, ale najważniejsze są sprawy narodowe - stwierdził.

Odczytuję ten apel w tym duchu, byśmy bez względu na animozje polityczne potrafili w momencie tragedii patrzeć w perspektywie długiego trwania państwa i narodu - powiedział. Dodał, że w ostatnich tygodniach w debacie publicznej bardzo brakowało takiego właśnie "jednoczącego Polaków spojrzenia".

Jak powiedział Kowal, są takie chwile w życiu narodu i państwa, kiedy szukamy tego, co wspólne nawet, jeżeli nas to dużo kosztuje.

Zaznaczył jednocześnie, że słowa biskupów to nie tylko apel o jedność, ale także apel o popatrzenie na to, co się wydarzyło w Polsce 10 kwietnia w perspektywie racji stanu i trwania narodu. Upamiętnienie poprzedników, upamiętnienie osób, z którymi pracowaliśmy jest dodatkową formą legitymizacji współczesnej władzy. Jest to element budowania tradycji instytucji państwa - ocenił.