Jarosław Gowin odcina się od przedstawionych przez komisję Antoniego Macierewicza wniosków w sprawie katastrofy smoleńskiej. "Nie znajduję dzisiaj żadnych poszlak, ani przesłanek, które przekonywałyby mnie do tezy o ewentualnym zamachu" - mówi wicepremier.

W sobotę państwowa telewizja wyemitowała film przedstawiający ustalenia raportu końcowego państwowej podkomisji smoleńskiej, której szefem jest były szef MON, poseł PiS Antoni Macierewicz. 

Z ustaleń tych wynika, że do katastrofy 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku doszło w wyniku dwóch wybuchów w samolocie, a nie zderzenia maszyny z drzewem. Eksplozje miały spowodować rosyjskie służby. 

Pierwszy z rządu głos w tej sprawie zabrał wicepremier Jarosław Gowin. Odciął się on od tez Antoniego Macierewicza. Na pytanie, co z raportem należałoby zrobić, stwierdził: W tej sprawie, jako minister, nie zajmuję żadnego stanowiska.

Oficjalnie publikowany jest państwowy komunikat, wskazujący na Rosjan jako zamachowców. Rząd może to zignorować albo wyciągnąć daleko idące konsekwencje wobec Rosjan.

Na razie premier Mateusz Morawiecki i jego ludzie unikają zabrania głosu w tej sprawie.

Film z raportu podkomisji Macierewicza

Film z raportu końcowego podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza został wyemitowany przez Telewizję Republika w 11. rocznicę katastrofy. W ponad 40-minutowym materiale ukazano symulacje i rekonstrukcje katastrofy. Przywołano też liczne wyniki analiz, badań i opinii ekspertów współpracujących z podkomisją. Według podkomisji do katastrofy smoleńskiej przyczyniły się wybuchy w kadłubie i na skrzydle TU-154M oraz działania Rosjan. Jak zaznaczono, świadczą o tym m.in. obecność heksogenu i trotylu na szczątkach wraku tupolewa oraz charakterystyczne dla eksplozji rozmieszczenie ciał ofiar. 

W materiale oświadczono m.in., że w rzeczywistości do tragedii doszło co najmniej 100 m przed miejscem, w którym rosła brzoza, o którą miał rozbić się tupolew

W filmie pytano, co doprowadziło do zniszczenia lewego skrzydła, jeśli nie była to "pancerna brzoza Bodina". Wskazano, że po trzech sekundach po podniesieniu klap na odejście na drugi krąg, autopilot kierunku zmienił położenie steru kierunku, wprowadzając samolot w prawy ślizg. "Była to reakcja na wybuch i utratę siły nośnej, z lewej strony i próba powstrzymania przechylania się samolotu w lewo" - dowiadujemy się z materiału podkomisji.

TUTAJ WIĘCEJ INFORMACJI O RAPORCIE Z PODKOMISJI MACIEREWICZA >>>

Komisja Millera nie potwierdziła tezy o wybuchu

W latach 2010-2011 katastrofę smoleńską badała Komisja Badania Wypadków Lotniczych, której przewodniczącym był ówczesny szef MSWiA Jerzy Miller. W opublikowanym w lipcu 2011 r. raporcie komisja Millera stwierdziła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, a w konsekwencji zderzenie samolotu z drzewami prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji maszyny. Komisja podkreślała, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.

W lutym 2016 r. przy MON została powołana podkomisja do ponownego zbadania katastrofy, której ustalenia zupełnie przeczyły tej tezie. Z raportu technicznego opublikowanego w kwietniu 2018 r. wynikało, że samolot Tu-154M został zniszczony wskutek eksplozji.

W sobotę minęło 11 lat od dnia katastrofy smoleńskiej, w której zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria Kaczyńska, ostatni prezydent na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, parlamentarzyści, dowódcy wojskowi, członkowie rządu Donalda Tuska, działacze społeczni oraz przedstawiciele rodzin katyńskich.

Opracowanie: