Pracujący nad nowymi regulacjami, dotyczącymi zasad przewozu najwyższych urzędników, zespół ekspertów Biura Bezpieczeństwa Narodowego rozważa powierzenie odpowiedzialności za całość wizyt VIP-ów jednej osobie - Dowódcy Misji. Jak powiedział dziennikarzowi RMF FM Tomaszowi Skoremu jeden z członków zespołu, takie rozwiązanie jest stosowane m.in. przez amerykańską Secret Service.

Według eksperta lotniczego Wojciecha Łuczaka, wnioski - potwierdzone stenogramami - z tragicznie zakończonej, źle przygotowanej i "po amatorsku" przeprowadzonej misji w Smoleńsku są aż nadto dobitne. Jego zdaniem wprowadzenie funkcji Dowódcy Misji pozwoliłoby na precyzyjne określenie odpowiedzialności za podejmowane decyzje, czego - jak według niego dowodzą stenogramy z kokpitu Tupolewa - zabrakło 10 kwietnia.

Dowódca jednoosobowo kierowałby wszystkimi poczynaniami delegacji oficjalnej, uwzględniając wymogi zarówno dyplomatyczne, jak kwestie ochrony, łączności, logistyki czy zabezpieczenia kontrwywiadowczego. Jego podyktowane względami bezpieczeństwa decyzje byłyby nieodwołalne, niezależnie od woli uczestników delegacji. W Smoleńsku takiej osoby nie było - mówi Wojciech Łuczak - Śmiem twierdzić, że na drodze formalno-prawnej ustanowienie takiej osoby będzie przygotowywane.