Prokuratura nie chce ujawnić, czy planowała nowe czynności procesowe z udziałem Remigiusza Musia, który zmarł w sobotę - informuje "Nasz Dziennik". Technik pokładowy z Jaka-40 popełnił samobójstwo. Był ważnym świadkiem w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej.

Zeznania Remigiusza Musia, który 10 kwietnia 2010 roku lądował w Smoleńsku, oceni prokurator prowadzący śledztwo. Prokuratura nie chce ujawnić, czy planowała jakiekolwiek czynności procesowe z udziałem technika pokładowego z Jaka-40. Postępowanie w sprawie jego śmierci objęła specjalnym monitoringiem Prokuratura Generalna.

Prokuratura wojskowa, która prowadzi śledztwo smoleńskie, przyznaje, że Muś był bardzo ważnym świadkiem w sprawie. W śledztwie smoleńskim, które prowadzi Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, nie ma nieistotnych świadków, nie ma nieistotnych czynności - powiedział płk Zbigniew Rzepa, rzecznik naczelnego prokuratora wojskowego.

Pan chorąży był przesłuchiwany kilkakrotnie przez prokuraturę. Wszystkie te zeznania stanowią dowód w śledztwie w sprawie katastrofy smoleńskiej i będą brane pod uwagę przez prokuratora prowadzącego przy ocenie materiału dowodowego - tłumaczy kpt. Marcin Maksjan z NPW.

Martwy świadek

W niedzielę Remigiusza Musia odnaleziono powieszonego. Członek załogi Jaka-40, który kwestionował wyniki polskich i rosyjskich badań tragedii z 10 kwietnia, zginął w swoim domu w Piasecznie. Ciało odnalazła jego żona. Mężczyzna nie zostawił listu pożegnalnego.

Były technik pokładowy Jaka-40 w śledztwie w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu Tu-154 był przesłuchiwany jako świadek. W wypowiedziach dla mediów Muś utrzymywał, że kontroler z wieży w Smoleńsku zezwolił załodze prezydenckiego samolotu na zejście do wysokości 50 metrów. Z opublikowanego stenogramu wynika, że kontroler miał zezwolić na zejście do 100 metrów. Chorąży twierdził, że już po wylądowaniu Jaka-40, pozostając w kabinie, słyszał przez radio rozmowę między załogą Tu-154 a kontrolą lotów. Według niego również załoga jaka dostała zgodę na zejście do 50 metrów. Jak-40 wylądował w trudnych warunkach, około godziny przed katastrofą prezydenckiego samolotu. Na jego pokładzie było kilkunastu dziennikarzy mających relacjonować uroczystości rocznicowe w Katyniu.