Komisja Europejska zgodziła się na dopłaty z unijnych pieniędzy Europejskiego Funduszu Społecznego do wynagrodzeń dla polskich pracowników firm, które ucierpiały z powodu koronawirusa - ustaliła nasza dziennikarka Katarzyna Szymańska- Borginon. "Udało nam się wynegocjować z Komisją Europejską odpowiednie wsparcie" - potwierdziła w rozmowie z naszą dziennikarką minister funduszy i polityki regionalnej Małgorzata Jarosińska-Jedynak.

Na razie trwają wyliczenia, ale z informacji dziennikarki RMF FM wynika, że na pewno uda się wesprzeć kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy. Ministerstwo wstępnie oblicza, że prawdopodobnie uda się wygospodarować na ten cel około 1,2 mld złotych. W ramach tego dofinansowania będziemy mogli wspierać część kosztów wynagrodzeń pracowników danego przedsiębiorcy, przede wszystkim tych, którzy są zatrudnieni na umowie o pracę, na umowie cywilno-prawnej, np. umowie zlecenie, jak również tych, którzy pracują na rzecz rolniczych spółdzielni produkcyjnych - powiedziała w rozmowie z dziennikarką RMF FM minister Małgorzata Jarosińska-Jedynak. Europejski Fundusz Społeczny przewidywał do tej pory tylko tzw. aktywne wsparcie np. w formie szkoleń czy doradztwa, dlatego Polska prosiła o zgodę KE na dopłaty do wynagrodzeń w związku z sytuacją wywołaną koronawirusem.

Dokument, w którym Komisja Europejska wyraża swoją zgodę na tego typu dofinansowanie precyzuje, że ze wsparcia będą mogli korzystać "pracownicy, którzy stali się 'technicznie' bezrobotni, ponieważ rząd nałożył zamknięcie firmy, aby ograniczyć kontakty społeczne w celu ograniczenia rozprzestrzeniania się wirusa (np. bary, restauracje, firmy rekreacyjne, takie jak kino, teatr, zoo itp.) lub ponieważ rząd nałożył zakazy podróży również mające na celu powstrzymanie rozprzestrzeniania się wirusa (np. personel w sektorze lotniczym)". 

W innym akapicie KE zaznacza, że na wsparcie z unijnych środków Europejskiego Fundusz Społecznego mogą liczyć także "pracownicy, którzy stali się 'technicznie' bezrobotni, ponieważ dostawy nie docierają w odpowiednim czasie (np. dostawy pochodzące z Chin, gdzie produkcja jest opóźniona), popyt spadł itp.".

Trwają prace nad ustaleniem kryteriów, ale już wiadomo, że wsparcie będzie uzależnione od spadku dochodów danej firmy. W ramach przesunięć istniejących programów z funduszy strukturalnych Polska może wykorzystać 7,4 mld euro np. na wsparcie systemu opieki zdrowotnej. Nie są to nowe pieniądze, ale istniejące już w naszej narodowej kopercie, jednak Bruksela pozwala je użyć do walki z pandemią a więc np. na zakupy sprzętu służącego ratowaniu życia, środki ochrony indywidualnej, zakup łóżek i dezynfekatorów. 

"Tarcza antykryzysowa", czyli zapowiedziane przez premiera Mateusza Morwieckiego 212 mld złotych, to środki z budżetu państwa. Natomiast 7,4 mld. euro to środki unijne. To są więc dodatkowe środki wobec tych, o których mówił premier. Na trochę inne działania niż te, które zostały wskazane w "tarczy", bo w "tarczy" mówimy głównie o przedsiębiorcach, o gospodarce o zahamowaniu negatywnego wpływu na gospodarkę. Natomiast w przypadku środków europejskich mówimy także o ochronie zdrowia - mówi w rozmowie z RMF FM Jarosińska-Jedynak.

Te unijne pieniądze już są już do wykorzystania. To pieniądze, które już są w programach, można robić więc przesunięcia w ramach programów i nie trzeba już pytać o zgodę KE. Jako kraj musimy tylko przygotować program pomocowy , by pokazać jak te środki będą dystrybuowane. Pracujemy nad tym, by jak najszybciej przekazać Brukseli i uruchomić procedury - mówi minister.

Opracowanie: