To nie jest dobry początek tygodnia na światowych giełdach. Warszawski parkiet zaczął notowania z 7-procentowym minusem. To jeden z najgorszych dni w historii giełdy. Powodem jest oczywiście koronawirus.

Giełda niemiecka traci na starcie notowań 7,5 procent, podobnie jak londyńska. W Paryżu jest nieco lepiej - tylko 6 procent na minusie.

Z czego wynikają tak silne spadki? Powody są dwa - oba koronawirusowe. Po pierwsze, północne Włochy, w tym miasta takie jak Mediolan, zostały objęte kwarantanną. Zamknięte są kina, dyskoteki i stadiony. To uderzy w lokalne biznesy i w handel towarami.

Po drugie świat finansów widzi, że to bardzo mocno uderzy w całą gospodarkę i może wywołać kryzys.

Możliwy kryzys w Polsce

Ten kryzys jest możliwy także w Polsce. O poranku ekonomiści mBanku radykalnie obniżyli swoje prognozy. Do tej pory twierdzili, że w tym roku nasza gospodarka urośnie o 2,8 procent. Teraz wieszczą tylko 1,6 procent. Zamiast jeździć na wakacje i chodzić po sklepach - częściej będziemy siedzieć w domach.

"Szybkie rozprzestrzenianie się wirusa w Europie będzie powodem wejścia strefy euro w recesję na przełomie I i II kwartału (zobaczymy to w danych za II kwartał, a w części krajów już w I kwartale). Nie oczekujemy wyraźnego ożywienia z uwagi na fakt, że odłożony popyt nie będzie mógł zostać szybko zaspokojony, a część utraconego strumienia wartości dodanej (turystyka, rozrywka, transport) praktycznie nie ma szans zostać w pełni nadrobiona" - twierdzi mBank w raporcie.

"Doświadczenia ze znacznie mniejszą, krótszą i mniej destabilizującą dla aktywności ekonomicznej epidemią SARS wskazują na długi (1-1,5 roku) powrót aktywności w w/w branżach do punktu wyjścia" - dodają ekonomiści.

To jasny sygnał, że trzeba szykować się na gorsze czasy.

SPRAWDŹ: Pogarsza się stan pacjentki ze Szczecina zarażonej koronawirusem

Opracowanie: