Obawa przed kłopotami w pracy i pokrzyżowane plany wakacyjne. Brytyjczycy obowiązkowo muszą się poddać 14-dniowej kwarantannie po pobycie w Hiszpanii. Opozycja parlamentarna wzywa rząd do udzielenia im pomocy. Wszystko wskazuje jednak na to, że Wyspiarze będą musieli poradzić sobie sami.

Decyzja o kwarantannie zapadła z zaledwie 5-godzinnym wyprzedzeniem. Rząd twierdzi, że podjął ją po szczegółowej analizie sytuacji w Hiszpanii i konsultacji z ekspertami. Takie tłumaczenia w żaden sposób nie łagodzą frustracji turystów, których rozporządzenie zaskoczyło w czasie wakacji.

W wielu regionach Hiszpanii nic nie wskazuje na gwałtowny wzrost zakażeń koronawirusem. Londyn nie mógł jednak podjąć decyzji wybiórczo. Kwarantanną objęto wszystkich turystów powracających z wakacji w tym kraju.

"Czujemy się tu bezpieczniej niż w Anglii" - mówią Brytyjczycy przebywający na popularnym wybrzeżu Costa Del Sol. Jak podkreślają, wszyscy noszą tam maseczki, a na Wyspach nie są one obowiązkowe. Dopiero niedawno wprowadzono konieczność zakrywania twarzy w brytyjskich sklepach, bankach i na poczcie.

"Znowu okazano nam kompletny brak szacunku, ale to typowe dla naszego rządu" - dodają inni, przyzwyczajeni do nieprzewidywalnej, jak podkreślają, strategii premiera Borisa Johnsona.

Nie wszyscy turyści po powrocie będą mogli wznowić pracę z domu. Wielu czekają bezpłatne urlopy, a w niektórych przypadkach nawet zwolnienia. Zagrożone zostały także ponownie brytyjskie agencje turystyczne i linie lotnicze, które po miesiącach niepewności spowodowanych pandemią koronawirusa, liczyły na podreperowanie budżetów.