Syryjska opozycja i grupy aktywistów poinformowały o kolejnym, najprawdopodobniej chemicznym ataku w prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii. Jedna organizacja podała na Twitterze, że wskutek ataku udusiło się ok. 12 osób. Według tych źródeł śmigłowce sił rządowych zrzuciły co najmniej dwie bomby beczkowe zawierające chlor w mieście Sarakeb. Nie wiadomo, kiedy doszło do ataku.

Agencja Associated Press zastrzega, że doniesień tych nie można zweryfikować w niezależnych źródłach.

Szef głównej syryjskiej siły opozycyjnej na uchodźstwie powiedział jednak, że otrzymał informacje w sprawie ataku podczas nieformalnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ odbywającego się za zamkniętymi drzwiami. Przewodniczący Syryjskiej Koalicji Narodowej Chaled Chodża wezwał Radę, by działała na podstawie swych rezolucji, w tym jednej przyjętej w kwietniu, w której zagrożono konsekwencjami w wypadku użycia broni chemicznej w Syrii.

USA i inni członkowie RB ONZ wielokrotnie o takie ataki oskarżali reżim w Damaszku, tłumacząc że w ciągu czterech lat wojny nikt inny nie mógł dostarczać śmigłowcami takiej broni.

W 2012 r. prezydent USA Barack Obama oświadczył, że użycie lub rozmieszczenie broni chemicznej przez reżim prezydenta Baszara el-Asada byłoby "przekroczeniem czerwonej linii". W październiku 2013 roku na skutek międzynarodowych nacisków po ataku chemicznym w pobliżu Damaszku, w którym zginęło ponad tysiąc osób, Syria zgodziła się na zniszczenie swej broni chemicznej.

W połowie kwietnia br. organizacja Human Rights Watch (HRW) opublikowała raport, z którego wynika, że w marcu syryjskie siły rządowe użyły toksycznych substancji chemicznych w kilku atakach bombowych na północnym zachodzie Syrii.

Chlor został po raz pierwszy użyty jako broń chemiczna podczas pierwszej wojny światowej. Większość państw poparła zakaz stosowania tej toksycznej substancji w konfliktach zbrojnych w protokole genewskim z 1925 r.

(abs)