Prezydent Iranu Ebrahim Raisi umieścił na platformie X wpis, który można interpretować jako zapowiedź kolejnych działań Teheranu. "Zbrodnie syjonistycznego reżimu przekroczyły czerwoną linię" - napisał Raisi w dniu zakończenia szeroko zakrojonych ćwiczeń wojskowych Iranu. W świecie islamu wrze w związku z konfliktem izraelsko-palestyńskim.

"Zbrodnie syjonistycznego reżimu przekroczyły czerwoną granicę, co może zmusić wszystkich do podjęcia działań. Waszyngton prosi nas o to, byśmy nie reagowali, ale wciąż wysyłają wsparcie Izraelowi. USA wysłały wiadomości do Osi Oporu, ale otrzymały jasną odpowiedź na polu bitwy" - napisał na X Ebrahim Raisi.

Ostatnie zdanie we wpisie odnosi się najprawdopodobniej do ostatnich ataków na żołnierzy Stanów Zjednoczonych w rejonie Bliskiego Wschodu. W ciągu kilku tygodni, na amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Syrii i Iraku przypuszczono kilkadziesiąt ataków - głównie z użyciem dronów i pocisków balistycznych.

Prezydent Iranu opublikował ten wpis w dniu, gdy Teheran kończy ćwiczenia wojskowe. W piątek Iran rozpoczął manewry mające sprawdzić gotowość bojową wojsk naziemnych i 200 śmigłowców, by "móc stawić czoła możliwym zagrożeniom". Jeden z dowódców irańskiego wojska Amir Cheshak przekazał, że żołnierze i wojskowy sprzęt zostali przeniesieni z siedmiu prowincji Iranu na ćwiczenia w Nasr Abad w centralnym regionie Isfahan.

Cheshak poinformował, że podczas ćwiczeń testowane były także rakiety, drony i sprzęt do walki elektronicznej.

Oś Oporu, to nazwa nieformalnego antyzachodniego i antyizraelskiego sojuszu militarnego między Iranem, Hamasem, Syrią, Hezbollahem i kilkoma mniej znaczącymi islamskimi formacjami bojowymi.

Teheran od początku wojny 7 października kieruje groźby pod adresem sojuszników Izraela. Równocześnie rząd w Teheranie pozostaje głównym sponsorem Hamasu w Strefie Gazy i znacznie silniejszego Hezbollahu w Libanie.

Wrze w świecie islamu

Atak Hamasu na Izrael i zdecydowana odpowiedź wojsk IDF na Strefę Gazy wywołała ogromne poruszenie w świecie islamskim. Niedawno do krytyków działań rządu Benjamina Netanjahu dołączył prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, który wziął udział w propalestyńskim wiecu w Stambule.

Erdogan stojący na czele państwa, które znajduje się przecież w strukturach NATO i jest jednym z najważniejszych sojuszników USA w rejonie Bliskiego Wschodu, oskarżył Zachód o podsycanie konfliktu w Gazie i "przymykanie oczu" na tragedię Palestyńczyków. Izraelowi zarzucił popełnienie zbrodni wojennych, a Hamas nazwał organizacją walczącą o wolność - mimo że przez większość świata zachodniego został uznany za formację terrorystyczną.

W odpowiedzi na wystąpienie Erdogana Izrael wycofał swoich dyplomatów z Turcji, zaznaczając, że relacje między oboma krajami muszą ulec rewizji.

USA zwiększa siły w regionie

Za większością ataków na amerykańskich żołnierzy stacjonujący w rejonie Bliskiego Wschodu, stoją najprawdopodobniej władze w Teheranie. W ubiegłym tygodniu szef Departamentu Stanu Antony Blinken ostrzegł Teheran, że jeśli incydenty będą się powtarzać, USA zareaguje z całą stanowczością. Blinken wezwał też Iran do zaprzestania eskalacji konfliktu.

W związku ze wzrostem napięć w regionie szef Pentagonu Lloyd Austin zdecydował o zwiększeniu tam kontyngentu wojskowego. Na Morzu Śródziemnym u wybrzeży Izraela stacjonują teraz dwa lotniskowce wraz z grupami uderzeniowymi, a w każdej chwili do interwencji gotowych jest około 2000 żołnierzy piechoty morskiej.

W czwartek rzecznik Departamentu Obrony gen. Pat Ryder poinformował też, że na Bliski Wschód przerzuconych zostanie dodatkowych 900 żołnierzy USA. To głównie specjaliści od systemów obrony powietrznej i rakietowej, które USA zamierzają rozmieścić m.in. w Arabii Saudyjskiej, Iraku, Syrii i Katarze.