Kraje Unii Europejskiej, które odmawiają relokacji uchodźców, powinny mieć ograniczony dostęp do funduszy unijnych - wynika ze stanowiska przyjętego w czwartek przez komisję wolności obywatelskich Parlamentu Europejskiego ws. reformy systemy azylowego w UE.

Zgodnie z przyjętym w czwartek sprawozdaniem komisji państwa, do których przybywają uchodźcy jako do pierwszego kraju unijnego, nie byłyby automatycznie odpowiedzialne za osoby ubiegające się o azyl. Zamiast tego przypisanie odpowiedzialności byłoby oparte na "więzach" takiej osoby z określonym państwem członkowskim, w którym np. mieszka jej rodzina.

Jeśli taki związek nie zostanie stwierdzony, osoby starające się o azyl miałyby być automatycznie przydzielane do krajów UE zgodnie ze "stałym kluczem dystrybucyjnym", gdy tylko zostaną zarejestrowane i po zweryfikowaniu, czy kwalifikują się do relokacji.

Europosłowie z komisji wolności obywatelskich PE chcą, by dzięki proponowanemu przez nich rozwiązaniu państwa z południa UE, do których dociera najwięcej uchodźców, nie miały "dysproporcjonalnego udziału" w unijnych zobowiązaniach do ochrony osób obiegających się azyl. Przyjęty dokument mówi też o tym, że państwa członkowskie, które nie przestrzegają tych reguł, będą narażone na ryzyko ograniczenia dostępu do funduszy UE.

Przyjęty w czwartek projekt został przygotowany przez jego sprawozdawczynię Cecilię Wikstroem (ALDE - Porozumienie Liberałów i Demokratów na rzecz Europy). Poparło go 43 posłów, 16 było przeciw.

Europejski system azylowy jest jedną z kluczowych kwestii, które określą przyszły rozwój Europy. (...) Moim celem jest stworzenie prawdziwie nowego systemu azylowego opartego na solidarności, z jasnymi zasadami i zachętami do ich przestrzegania, zarówno dla osób ubiegających się o azyl, jak i dla wszystkich państw członkowskich - powiedziała Wikstroem.

Sprawozdanie komisji zostanie poddane pod głosowane na posiedzeniu plenarnym PE w listopadzie. Jeśli zostanie przyjęte, stanie się oficjalnym stanowiskiem PE w negocjacjach w sprawie reformy systemu azylowego z krajami członkowskimi i Komisją Europejską.

W ubiegłym miesiącu wygasła decyzja o relokacji przez państwa UE uchodźców z Grecji i Włoch. Polska, podobnie jak Węgry, odmówiła przyjmowania uchodźców. KE wszczęła wobec tych dwóch państw oraz Czech, które przyjęły niewielką liczbę uchodźców, procedurę o naruszenie prawa UE. Sprawa nie została jednak jeszcze skierowana do Trybunału Sprawiedliwości UE.

Szef Rady Europejskiej Donald Tusk powiedział dziennikarzom w środę w Brukseli, że nie widzi przyszłości dla projektu relokacji uchodźców. Jego zdaniem należy szukać porozumienia, które "nie będzie separowało Polski i innych krajów Grupy Wyszehradzkiej od reszty Europy".

W maju 2016 roku Komisja Europejska zaproponowała reformę unijnej polityki azylowej, która zakładała wprowadzenie stałego systemu dystrybucji uchodźców, uruchamianego w sytuacji kryzysowej. Polska oraz inne kraje Grupy Wyszehradzkiej zdecydowanie odrzuciły propozycję.

Zgodnie z obecnie obowiązującym rozporządzeniem dublińskim odpowiedzialność za rozpatrzenie wniosku o azyl i obowiązek opieki nad uchodźcą spoczywa na państwie, w którym uchodźca przekroczy granicę UE. To sprawia, że najbardziej obciążone są kraje przy zewnętrznych granicach Unii.

Propozycja KE przewiduje, że zasady dublińskie zostaną uzupełnione o "mechanizm korekcyjny". Jeśli do jakiegoś kraju napłynie nieproporcjonalnie duża liczba uchodźców (większa o połowę niż ustalony z góry próg), to nowi uchodźcy będą automatycznie rozsyłani do innych państw według nowego systemu relokacji. Osoby te nie będą mogły wybrać państwa, do którego zostaną wysłane.

Zgodnie z propozycją KE kraje niechętne przyjmowaniu uchodźców będą mogły odstąpić od udziału w relokacji na rok, ale w zamian muszą zapłacić 250 tys. euro za każdego uchodźcę, którego nie przyjmą. Pieniądze trafią do kraju, który przejmie odpowiedzialność za danego migranta.

(az)