25 milionów złotych nagrody za wprowadzenie nowych technologii, dzięki którym wybudowany został wrocławski stadion. Taką nagrodę miasto zapłaciło wykonawcy - firmie Max Boegl. Problem w tym, że pierwotny termin budowy nie został dotrzymany.

Dzisiaj wrocławska arena powinna wyglądać tak jak na folderach - w praktyce do wykończenia zostały drogi dojazdowe i pomieszczenia techniczne. W budowie są parkingi. Mimo to pieniądze musiały być wypłacone, bo tak zakładała umowa między miastem, a firmą budowlaną. W chwili, gdy były przelane na konto wykonawcy, nic nie wskazywało na to, że termin oddania stadionu do użytku nie zostanie dotrzymany.

O ile Max Boegl z naszego punktu widzenia miał świetny start po przejęciu budowy i świetny środek inwestycji, o tyle końcówka nie jest już dla nas tak satysfakcjonująca, jak byśmy oczekiwali - mówi Paweł Czuma z magistratu.

Teraz miasto walczy by już wypłaconą nagrodę odzyskać. Prawnicy obu stron negocjują i wskazują, czyja to wina, że pojawiły się opóźnienia. Negocjacje są trudne, bo miasto stoi na stanowisku, że odzyska przynajmniej część z 25 milionów złotych, wykonawca - że nie odda zarobionych pieniędzy.