Piłka nożna składa się z wielu łatek, a każda z nich to oddzielny temat. Kibice kontra kibole? Antysemityzm, przemoc i rasizm, a po drugiej stronie boiska zwalczającą je, Wielka Tolerancja. Wszystkie te zagadnienia przewałkowano w mediach, zanim pierwszy gwizdek zabrzmiał w Warszawie. I słusznie. Wielkiego wałkowania zapewne to nie koniec, warto więc wykorzystać chwilę ciszy na drobną refleksję.

Dlaczego - zastanawiam się - tyle w tym skórzanym worku kryje się emocji? Cóż takiego ma w sobie futbol, że idą z nim na wojnę chłopcy malowani. Gdyby chodziło jedynie o bajeczne gole i 22 facetów biegających po trawie, mógłbym to zrozumieć. Ale w okrzyku Polska, Anglia czy Rosja do boju! (niepotrzebne skreślić) kryje się temperatura, której pozostałe dziedziny sportu nie generują.

Pokuśmy się więc o małą analizę. Dlaczego akurat futbol ma taką temperaturę wrzenia? Dla jednych to czas rywalizacji i chęci zwycięstwa. Inni w meczach (szczególnie tych międzynarodowych) szukają szczepowej macierzy, która w zależności od rezultatu, leczy bądź pogłębia zbiorowe kompleksy. Bronimy naszej jaskini futbolu, zachęcamy do śmiałych wypadów na terytorium wroga. Wreszcie walczymy o przetrwanie i nieważne, czy w lidze czy finałach wielkich mistrzostw. Chętnie też używamy przy tym języka bitew, wierząc, że to nasze "być albo nie być". Jeśli to konieczne, dobijamy słabszych kolejnym golem.

Kochający inaczej

Są ludzie, którzy mają na piłkę inną optykę. Widzą w niej jedynie piękno; czyste i nieskażone, niczym taniec w barwnych strojach na zielonej trawie. Dla nich futbol nie zna granic, z wyjątkiem może białych linii na murawie boiska i nieodwracalnych decyzji sędziego. Futbol to pojęcie, styl życia, patrzenia. Wreszcie futbol to gra, tak jak grą jest granie na instrumencie. I ten sposób przeżywanie futbolu jest mi chyba najbliższy. Nie potrafię tańczyć, ani grać w orkiestrze. Ale na widok cudzych ciał w ruchu niezmiennie wiruje mi w głowie. Nie przeżywam rezultatów, nie porównuję statystyk. Nawet piłkarze, wbrew kultowi Beckhama, w moich oczach stają się anonimowi. I powiem szczerze, dobrze mi z taką wadą wzroku. Przy takiej ślepocie nie ma znaczenia, czy murawę zroszą łzy zwycięstwa czy łzy porażki. Trawa tak podlewana i tak urośnie. Będzie też szansa na rewanż. Panta rei...

Podziwiam prawdziwych herosów

Oglądanie piłki nożnej to polowanie. Łupem, jak już wspomniałem, są ludzkie emocje. Ale nie rozwrzeszczanego tłumu, lecz dwudziestu dwóch gladiatorów, którzy pod presją nowożytnych igrzysk wchodzą na murawę z olbrzymim bagażem. I choć nie widać waliz i toreb, w sercach mają więcej ołowiu niż w butach ma go głębinowy nurek. A muszą przecież biegać i strzelać gole. Jeśli trzeba, ryzykować zdrowiem, pocić się i krwawić. "Przecież za to im płacą" - można by zabawić się w adwokata diabła. Zgadza się, panie adwokacie, wszyscy grający na Euro to milionerzy. Ale nie wierzę, że zawodnik trafiający w słupek łagodzi swój dramat myślami o koncie. Nie zgodzę się też z tezą, że opuszczając boisko po czerwonej kartce, piłkarz ma w oczach dolary. On jest nadal z kolegami, którzy zostali, by walczyć, słabsi o jednego i z proporcjonalnie mniejszą szansą na sukces.

Dopiero po meczu pojawiają się prawdziwe emocje

Nie ma chyba większego dramatu od tego, jaki rozgrywa się, gdy gra dobiega końca. Tu króluje prosta zależność: jest on tym większy, im większa jest stawka. Uwielbiam przeżywać radość zwycięzców, kiedy w tych pierwszych sekundach po finałowym gwizdku jest ona niepohamowana, bezwstydna niczym futbolowy orgazm. A przecież ta sama radość jest gwałtem czynionym na duszach kibiców drużyny przegranej. Dwie wielkie fale, dwóch skrajnych emocji, przetaczają się przez stadion jak niewidzialna meksykańska fala. Ona również i mnie unosi. Nie sposób nie dostrzec pokonanych piłkarzy, którzy z rywalami przetańczyli 90 minut tanga... i przegrali. Siedzą na trawie z głowami w ramionach albo patrzą w dal, szukając horyzontu. Ich też lubię oglądać, bo to również niezwykłe emocje. Kto wie, czy nie piękniejsze, bo związane z cichym przeżywaniem klęski.

Prosta wymiana

I tak sobie myślę, że szukaniem emocji ponadszczepowych mógłbym zarazić myślących o futbolu inaczej. Oni z kolei mogliby dać mi swojego wirusa, który w dawce umiarkowanej z pewnością nie szkodzi. Nawet umiarkowanie bardziej chciałbym kibicować polskiej reprezentacji, kosztem poparcia dla Synów Albionu. Dwa paszporty w kieszeniach, dwa języki w głowie. Większość życia nad Tamizą, a mniej nad Wisłą - to robi swoje. Jako Europejczyk dumny jestem z tego, że Euro 2012 przyszło w udziale Polsce i Ukrainie. Cieszę się z nowych stadionów, zaufania UEFA i obecności wspaniałych drużyn, które będą miały okazję poznać nie tylko boiska, lecz i bliżej tę część Europy: nasze miasta, historię i ludzi.

Panowie piłkarze (szkoda, że jeszcze nie panie) Środkowa jest to Europa, lub jak kto woli, Europa środka. W środku nam, Polakom, zawsze coś tam grało. I choć nie zawsze to była piłka nożna, czujcie się w Polsce jak u siebie w domu, bo taka sama jak Wasza jest ta nasza część kontynentu, choć może nieco bardziej w futbolowych emocjach tonie.