Więcej trenują czy raczej odpoczywają? Reprezentacja Polski od poniedziałku stacjonuje w Opalenicy, gdzie przygotowuje się do piłkarskiego Euro. Paulo Sousa w pierwszych dniach zdecydował się, by nie narzucać swoim zawodnikom dużych obciążeń. Z czego to wynika? Zapytaliśmy lekarza kadry Jacka Jaroszewskiego.

Patryk Serwański RMF FM: Czy rozmawiał pan z grupą zawodników, którzy nie byli pewni czy chcą się zaszczepić? Czy pytał pan dlaczego się nie decydują?

Jacek Jaroszewski: Zawodnicy i my jako sztab nie chcieliśmy o tym za bardzo rozmawiać, bo po pierwsze od początku było wiadomo, że będzie to indywidualna decyzja każdego zawodnika. Co jest istotne, to olbrzymia większość zawodników zaszczepiła się. Niektórzy mieli obawy, które można zrozumieć. Np. dla wszystkich każdy dzień zgrupowania, podczas którego mogliby się źle poczuć po szczepieniu, byłby stratą. Tu nigdy nie wiadomo. Jeden zawodnik nie będzie miał reakcji na szczepionkę, a ktoś inny może mieć objawy. Kolejny czynnik to przejście przez sporą część zawodników choroby. Oni są ozdrowieńcami i mają nadal przeciwciała. Tym bardziej ich zdaniem ta szczepionka jest w tym momencie niepotrzebna. Oni mogą zaszczepić się dopiero po Euro. Dlatego piłkarze nie ryzykują teraz dwóch czy trzech dni gorszego samopoczucia. Jednocześnie piłkarze wiedzą, że są bezpieczni. Przeciwciała mierzymy na bieżąco i wiemy, kto jest odporny.

Czy ktoś zgłaszał niedyspozycję po szczepieniu?

Szczepienie miało miejsce wczoraj o poranku, ale już jakieś delikatne objawy były zgłaszane. Spodziewamy się jednak, że wszyscy będą normalnie trenować.

Czy piłkarze narzekają na jakieś posezonowe mikro urazy?

Zawsze na koniec sezonu są mikro urazy i sprawy przeciążeniowe. To norma. Dlatego właśnie pierwszy tydzień zgrupowania jest trochę luźniejszy. Teraz najwięcej pracy ma sztab medyczny, głównie fizjoterapeuci. Chcemy te nawarstwione problemy wyprowadzić na prostą, by później zacząć trenować.

Część piłkarzy dopiero  skończyła sezon. Inni zdążyli już wyjechać na urlopy. Rozumiem, że w procesie wyrównywania tej formy pan również bierze udział?

Tak. Zawsze jest to trochę trudniejsza sprawa, ale wszyscy jesteśmy w tej kwestii doświadczeniu. Po prostu musimy zastosować pełną indywidualizację obciążeń.

Czy korzystacie z jakichś programów komputerowych, które pomagają opracowywać indywidualny tok treningowy?

Mamy sporo sprzętu, który pomaga w tej ocenie. Zarówno sprzęt GPS, który daje na indywidualne relacje z treningu. Mamy też sprzęt do oceny siły mięśni i sytuacji przeciążeniowych. Robiliśmy wielu zawodnikom badania obrazowe. Wczoraj te badania i plan działań każdego zawodnika  były omawiane w szerokim gronie. Szczególnie dużo rozmawialiśmy o tych, którzy mieli  jakieś drobne problemy po sezonie. Wspomaganie się takim sprzętem naprawdę dużo nam daje.

Chyba te przeciążenia urastają teraz do rangi nieco większego problemu? Chodzi o intensywność turnieju, gdzie wypadnięcie z gry na kilka dni powoduje absencję w całej fazie grupowej.

Zdecydowanie. Wszystko dzieje się bardzo szybko. Decyzje muszą być klarowne i jasne. Tu nie mamy możliwości na leczenie kogoś przez np. dwa tygodnie.

Czy przed turniejem, pod koniec sezonu ligowego, jest pan bardziej wyczulony i sprawdza pan z jakimi urazami w klubach zmagają się zawodnicy?

Cały sztab obserwuje wszystkich zawodników. Ja oczywiście też. Zdarza się, że czegoś nie wychwycę od razu. Jednak obowiązki są tak podzielone, że w dwie godziny po urazie dociera do mnie informacja. Mamy taką zasadę, ze zawodnik dzwoni do mnie od razu.

Na koniec: jak wygląda pana dzień na zgrupowaniu?

W pandemii mamy ścisły reżim, którego musimy przestrzegać i to są też moje obowiązki. Drużyna jest już tego nauczona. Robimy także testy i odsiewamy ewentualnych  zakażonych. Każdy kolejny dzień to od rana do nocy reagowanie na bieżąco na najdrobniejsze różne sytuacje. Fizjoterapeuci mają podzielonych między siebie zawodników. Oni pracują od 8 rano do północy. Ja to nadzoruje. Na bieżąco podejmujemy decyzje po treningach, bo czas liczy się bardzo. Wykonujemy różne drobne zabiegi u zawodników. Jesteśmy w kontakcie z trenerami i omawiamy sytuacje zawodników. To praca na bieżąco przez cały dzień. Ze stałych elementów mamy liczące dwie i pół minuty sesje w pomieszczeniach, gdzie jest minus 160 stopni Celsjusza. To świetna regeneracja. Wyhamowuje też różne mikro urazy. Wieczorem po takiej sesji bardzo dobrze śpi się zawodnikom.