Sąd Najwyższy w Londynie uznał, że decyzja premiera Borisa Johnsona o zawieszeniu parlamentu była niezgodna z prawem i uznał ją za niebyłą. Opozycja wzywa premiera do dymisji. "Zachęcam Borisa Johnsona, w historycznych słowach, by rozważył swoją sytuację... i stał się najkrócej urzędującym premierem" - oświadczył lider Partii Pracy Jeremy Corbyn.

Brytyjski Sąd Najwyższy orzekł, że rozstrzygnięcie tego, czy zawieszenie przez premiera Borisa Johnsona parlamentu na pięć tygodni było zgodne prawem, jest w kompetencjach sądu oraz że tak długie zawieszenie nie miało uzasadnienia.

Sędziowie uznali decyzję za niebyłą, co oznacza, że sesja parlamentu wciąż trwa, oraz że Johnson wprowadził w błąd królową. Decyzja została podjęta przez wszystkich 11 sędziów jednomyślnie.

Spiker brytyjskiej Izby Gmin John Bercow już zapowiedział, że parlament musi się zebrać niezwłocznie.

Opozycja wzywa premiera do dymisji

Z decyzji Sądu Najwyższego zadowolona jest opozycja. Zachęcam Borisa Johnsona, w historycznych słowach, by rozważył swoją sytuację... i stał się najkrócej urzędującym premierem, jakiego kiedykolwiek widzieliśmy - oświadczył lider opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn.

Mocne orzeczenie sądu dowodzi, że Boris Johnson nie ma szacunku dla prawa. Po raz kolejny zostało to pokazane. Im szybkiej wznowimy naszą pracę, rzucając mu wyzwanie i pokonując go, tym lepiej - oświadczył minister ds. brexitu w laburzystowskim gabinecie cieni Keir Starmer.

Wicelider Partii Pracy Tom Watson z kolei napisał na Twitterze: "Boris Johnson powinien zrezygnować".

To potwierdza to, co już wiedzieliśmy - że Boris Johnson nie nadaje się do tego, by być premierem. Wprowadził w błąd królową i kraj. Wracam, by wznowić swoje obowiązki w Izbie i zatrzymać całkowicie brexit - powiedziała liderka Liberalnych Demokratów Jo Swinson.

Brexit za wszelką cenę...

Pod koniec sierpnia królowa Elżbieta II na wniosek Johnsona zgodziła się na zawieszenie parlamentu. Weszło ono w życie 10 września i miało potrwać do otwarcia nowej sesji Izby Gmin 14 października.

Jakkolwiek samo zawieszenie parlamentu (prorogacja) jest normalną procedurą, wątpliwości budzi wyjątkowo długi okres jego trwania. Skarżący tę decyzję i krytycy rządu argumentowali, że Johnson zrobił to, aby uniemożliwić parlamentowi przeszkodzenie mu w doprowadzeniu do brexitu 31 października. Na dodatek zarzucali premierowi, że wprowadził w błąd Elżbietę II, której zgoda jest formalnie potrzebna do zawieszenia parlamentu.

Premier przekonywał, że to właśnie ostatnia sesja parlamentu była wyjątkowo długa, a zawieszenie ma umożliwić rządowi przeformułowanie planów legislacyjnych, oraz że nie chce, by parlament wracał do pracy w trakcie dorocznych konferencji programowych głównych partii politycznych.

Sprawa trafiła do SN, gdyż sądy niższej instancji wydały sprzeczne orzeczenia w sprawie prorogacji. Wysoki Trybunał (High Court) w Londynie odrzucił 6 września pozew jej przeciwników, wyjaśniając, że sprawa ma charakter polityczny, a nie prawny, zatem nie jest ona w kompetencji sędziów. 11 września szkocki sąd apelacyjny (Court of Session) uznał jednak, że decyzja Johnsona była niezgodna ze szkockim prawem, wobec tego nie ma mocy obowiązującej. Z kolei następnego dnia Wysoki Trybunał (High Court) w Belfaście odrzucił pozew, według którego narusza ono porozumienie wielkopiątkowe w Irlandii Północnej. 

Dzisiejszy werdykt sądu jest historyczny. Tworzy bowiem precedens, na którym opierać się będzie wymiar sprawiedliwości w przyszłości.