Brytyjski "Daily Mail" twierdzi, że do akcji przeciwko Osamie bin Ladenowi Amerykanie mogli użyć supertajnych śmigłowców, trudno wykrywalnych przez radar.

Waszyngton przyznał, że jedna z maszyn użytych do operacji w pakistańskim Abbotabadzie miała "twarde lądowanie" z powodu usterki technicznej. Komandosi z Navy SEALs (sił specjalnych marynarki wojennej) przed opuszczeniem kryjówki bin Ladena zniszczyli samolot, żeby nie wpadł w ręce wroga.

Eksperci ds. lotnictwa mają trudności ze zidentyfikowaniem zniszczonej w Abbotabadzie maszyny. Część z nich twierdzi, że musiał to być jakiś nowy, nieznany dotąd śmigłowiec.

Do tej pory przypuszczano, że komandosi, którzy przeprowadzili akcję przeciwko bin Ladenowi, korzystali ze zmodyfikowanych śmigłowców MH-60 Black Hawk lub Sea Hawk, chociaż Biały Dom ani nie potwierdzał doniesień na ten temat, ani im nie zaprzeczał.

Według "Daily Mail", eksperci nie wykluczają, że tajemniczy śmigłowiec mógł być "potomkiem" RAH-66 Comanche; prace nad tą maszyną wstrzymano w 2004 roku. Wojsko mogło zachować kilka takich maszyn, z przeznaczeniem do najważniejszych operacji, takich jak likwidacja bin Ladena. Brytyjska gazeta pisze o pogłoskach, że wsparcie z powietrza zapewniał komandosom tajny bezzałogowy samolot RQ-170, zwany "bestią z Kandaharu". "Daily Mail" pisze, że do 2009 roku siły powietrzne USA zaprzeczały istnieniu tej maszyny i że do dziś nie opublikowano żadnego oficjalnego zdjęcia RQ-170.