"To, co się dzieje w tej chwili, zaczyna być bardzo niebezpieczne. Na nasze terytorium wlatują załogowe statki powietrzne, rosyjskie, białoruskie, a także bardzo poważne uzbrojenie, czyli rakiety manewrujące. I my nic nie robimy" - tak aktualną sytuację na białoruskiej granicy komentował w Radiu RMF24 komandor Maksymilian Dura, ekspert z portalu Defence24. Rozmawiał z nim Tomasz Weryński. Już od kilku dni wiemy o naruszeniu polskiej granicy przed dwa białoruskie śmigłowce. Temu, że do przekroczenia granicy doszło, początkowo zaprzeczały polskie władze.

Przekroczenie granicy przez śmigłowce to nie jedyna tego typu sytuacja w ostatnim czasie. Kilka miesięcy temu ujawniono informację o rosyjskim pocisku, który przypadkowy świadek znalazł pod Bydgoszczą. Okazało się, że wojsko śledziło obiekt, który przyleciał znad Białorusi, ale straciło go z oczu. Sytuacja nie została wtedy zgłoszona do prokuratury. To wydarzenie, wraz z początkowym przekonaniem polskich władz, że do naruszenia granicy przez białoruskie helikoptery nie doszło, wywołuje szereg dyskusji w mediach.

Komandor Dura jednoznacznie negatywnie ocenia postawę polskich władz w kontekście wydarzeń na granicy. Zwraca uwagę na fakt, że strona białoruska poinformowała polskie władze o przeprowadzanych ćwiczeniach. Jest zasada, że jeżeli są ćwiczenia, to się je obserwuje. Obserwacja ćwiczenia powietrznego odbywa się przez podstawienie radarów. Nie tylko powinniśmy obserwować, czy coś nie wleciało w nasz teren, ale także to, co się dzieje na terytorium Białorusi. Te radary tam powinny być rozstawione - zaznaczał.

Wojskowy jest oburzony sytuacją, w której bezkarnie naruszone zostało terytorium Paktu Północnoatlantyckiego, a polskie władze nie chciały się do tego przyznać. Uważa, że w sytuacji, w której sami nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć granicy, powinniśmy poprosić o pomoc NATO. Mamy bzika na punkcie samowystarczalności. Obecna władza przypisała sobie prawo do mówienia, że my potrafimy zrobić wszystko i nie chce przyznawać, że ponosimy porażki - mówił.

Jakie motywacje stały za naruszeniem granicy?

Polską granicę przekroczyły dwa śmigłowce, Mi-8 i Mi-24. Na tej podstawie komandor Dura spekuluje na temat celów, które stały za naruszeniem przestrzeni powietrznej naszego kraju. Moim zdaniem śmigłowiec Mi-8 to był śmigłowiec rozpoznawczy. Miał za zadanie rozpoznać polskie systemy radioelektroniczne i łączności, które Oznajdują się w strefie przygranicznej. Był bardzo cenny i w związku z powyższym leciał w asyście śmigłowca bojowego Mi-24. Myślę, że Białorusini spodziewali się przeciwdziałania ze strony polskiej - mówił.

Zdaniem eksperta nie był to jednak jedyny cel tej operacji. Wskazuje, że drugim zadaniem mogło być wywołanie poruszenia na arenie politycznej. Podejrzewam, że z drugiej strony chodziło o wywołanie awantury politycznej, dlatego że to, co się stało, ośmieszyło nas na forum międzynarodowym - wyjaśniał.

W jaki sposób powinna być zabezpieczona białoruska granica?

Dura uważa, że rząd powinien podjąć konkretne działania mające na celu ochronę białoruskiej granicy. Sytuacja, w której o potencjalnym zagrożeniu dowiadujemy się z mediów społecznościowych czy relacji świadków jest niedopuszczalna. Tak nie może być, tak nie może to wszystko funkcjonować, bo dojdzie do sytuacji, że zostaniemy zaatakowani przez zagony pancerne i dowiemy się o tym dopiero wtedy, kiedy TVN24 w Warszawie pokaże czołgi rosyjskie na polskich ulicach - ostrzegał gość Tomasza Weryńskiego.

Komandor Dura wskazuje, co jego zdaniem powinno zostać zrobione w pierwszej kolejności. Przede wszystkim należy reagować na takie zapowiedzi, jakie były ze strony białoruskiej. Jeżeli zapowiedzieli, że będą realizowane manewry, w strefie przygranicznej powinny się znaleźć jednostki, które mogłyby zapobiec takim incydentem. Tu chodzi o to, aby straż graniczna została uzupełniona w tych domenach, w których sobie sama nie radzi - podkreślał gość Radia RMF24.

Rosjanie rozpoczęli ćwiczenia na Bałtyku

Rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało, że w środę na Morzu Bałtyckim rozpoczęły się manewry rosyjskiej marynarki wojennej. Ekspert nie uważa ich jednak za potencjalne niebezpieczeństwo dla naszego kraju. Na poparcie swojego stanowiska podnosi dwa argumenty: Po pierwsze, jesteśmy w NATO, a NATO ma ogromną przewagę w powietrzu i na morzu nad Federacją Rosyjską. A po drugie kilka lat temu wprowadziliśmy tzw. Morską Jednostkę Rakietową, czyli system rakiet nadbrzeżnych, który pokrywa praktycznie cały Bałtyk. Rosjanie nie mają możliwości działania na Bałtyku okrętami nawodnymi, ponieważ te rakiety są w stanie zniszczyć każdą jednostkę pływającą, jaką w tej chwili posiadają.

Opracowanie Dorota Hilger


Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.
Opracowanie: