Piloci Boeinga, który 1 listopada wylądował w Warszawie bez podwozia, zachowali się zgodnie z procedurami. To jedna z tez wstępnego raportu komisji badania wypadków lotniczych, który zostanie zaprezentowany w czwartek. Specjaliści przedstawią chronologię wydarzeń podczas lotu, ale nie wykluczają, że po dokładnym badaniu będą zalecenia w sprawie zmiany jednej z obowiązujących procedur. Na razie nie ujawniają, jakiej.

Jak poinformował zastępca przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek, wstępny raport zostanie opublikowany na podstronie komisji, znajdującej się na stronie Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej.

Pytany, kiedy można się spodziewać raportu końcowego powiedział, że nawet za kilka miesięcy. Z projektem raportu końcowego zapozna się załoga samolotu oraz przewoźnik i następnie zostanie on przetłumaczony na język angielski i wysłany do amerykańskiej organizacji zajmującej się badaniem wypadków i katastrof NTSB (National Transportation Safety Board) i do producenta samolotu, firmy Boeing.

Lecący z amerykańskiego Newark w stanie New Jersey samolot Polskich Linii Lotniczych LOT wylądował awaryjnie na warszawskim lotnisku Chopina. Maszyna nie mogła wysunąć podwozia i lądowała "na brzuchu". Na pokładzie było 220 pasażerów i 11 członków załogi; nikt nie został ranny.

Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych m.in. odczytała pokładowe rejestratory parametrów lotu, zabezpieczyła dokumentację techniczną samolotu, przeprowadziła ocenę stanu technicznego samolotu i jego systemów a także prowadziła wywiady z załogą samolotu.

Na raport komisji czeka stołeczna prokuratura okręgowa prowadząca śledztwo dotyczącego awaryjnego lądowania Boeinga 767. Śledczy ustalają, jak doszło do konieczności awaryjnego lądowania, czy dopełnione zostały wszystkie procedury i czy ktoś mógł popełnić błąd. W tej sprawie przesłuchani zostali już członkowie załogi. Trwają przesłuchania pasażerów, którzy otrzymali status pokrzywdzonych.

Śledztwo wszczęto z artykułu 174 Kodeksu karnego. Mówi on o "sprowadzeniu bezpośredniego zagrożenia katastrofą w ruchu lotniczym". Grozi za to od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.