Polscy politycy od lat atakowali się słownie. Jednak ton zaostrzył się dramatycznie po kwietniowej katastrofie, w której zginął prezydent Lech Kaczyński - pisze "Financial Times", komentując atak w łódzkim biurze PiS. Według dziennika, to znak brutalizacji krajowej polityki.

Gdy cały naród pogrążył się w żałobie, dla osób lojalnych wobec PiS katastrofa stała się winą rządu - przypomina brytyjski dziennik. Jarosław Kaczyński nie wykluczył, że wypadek był "morderstwem", a niektórzy radykałowie, podatni na teorie spiskowe, dostrzegają przygotowany przez Rosję i (premiera Donalda) Tuska spisek, mający na celu wyeliminowanie Lecha Kaczyńskiego (...).

Atmosferę podgrzały uliczne przepychanki wokół krzyża przed Pałacem Prezydenckim - uważa "FT". Dziennik odnotowuje, że incydent wywołał natychmiast bardzo emocjonalne komentarze polskich polityków.

Wczoraj przed południem 62-letni mężczyzna wszedł do łódzkiej siedziby PiS zaatakował znajdujące się tam osoby - zastrzelił Marka Rosiaka, męża byłej wiceprezydent Łodzi, asystenta europosła PiS Janusz Wojciechowskiego i ciężko ranił nożem 39-letniego asystenta posła Jarosława Jagiełły - Pawła Kowalskiego. Ranny trafił do jednego z łódzkich szpitali, jego stan określany jest jako stabilny.