Steefan Kraft odebrał w Planicy swoją trzecią w karierze Kryształową Kulę. Austriak był podczas zakończonego właśnie sezonu prawdziwym dominatorem. 20 razy stawał na podium, wygrał 13 konkursów. Polacy mają za sobą nieudany sezon. Wyjątkiem jest Aleksander Zniszczoł, dla którego ta sportowa zima była rekordowa.

Polacy tłem rywalizacji

Niestety ten sezon był dla Biało-Czerwonych w zdecydowanej większości pasmem porażek. Tylko jedno podium autorstwa Aleksandra Zniszczoła, któremu poświęcę więcej uwagi. Bardzo długo czekaliśmy na to, by Polak pojawił się w TOP 10 pucharowych zawodów. Udało się dopiero Zniszczołowi. Później dokonali tego także Piotr Żyła czy Dawid Kubacki, ale przyzwoite występy przeplatali konkursami, w których odpadali w pierwszej serii, a nawet w kwalifikacjach. 

Męczył się także Kamil Stoch. Mały plusik można postawić przy Macieju Kocie, który kilka razy w końcówce sezonu zdobył pucharowe punkty, ale przy całym szacunku do Maćka - to didaskalia. Jednak dość istotne, bo bijące na głowę wyniki innych naszych zawodników. Paweł Wąsek szybko stał się cieniem samego siebie. Klemens Murańska, Jakub Wolny - podobnie. Młodsi skoczkowie nie radzili sobie nawet na poziomie Pucharu Kontynentalnego.

Jedyne, co wyszło nam w tym sezonie nieźle, to Mistrzostwa Świata w lotach narciarskich. Żyła zajął bardzo dobre 6. miejsce. Niewiele zabrakło do czwartej lokaty. Zniszczoł był 12., o włos za czołową dziesiątką. Bez cienia wątpliwości to właśnie ten zawodnik był naszym bohaterem tej zimy. Pokonał bariery, z którymi wcześniej sobie nie radził.

Dziś po zakończeniu konkursu w Planicy Polacy powtarzali jedno: "Byliśmy przemęczeni". Za dużo było zgrupowań przed sezonem, treningi były zbyt ciężkie. Plan był z założenia dobry. Mieliśmy wypracować formę w taki sposób, żeby energii starczyło nam do końca sezonu"- opowiadał Piotr Żyła, który w Planicy błysnął talentem, zajmując dziś 5. lokatę.

Co ważne, zawodnicy nie mają wielkich pretensji do sztabu i trenera Thomasa Turnbichlera. Z nadzieją patrzą na kolejny sezon. Liczą na wyciągnięcie wniosków, zmianę sposobu pracy i w końcu efekty w postaci lepszych wyników.

Zaskakujący sezon Zniszczoła

Olkowi Zniszczołowi trzeba poświęcić nieco więcej miejsca. To skoczek, który dla wielu mógłby być wzorem - choćby nieustępliwości. Mnóstwo czasu spędził w Pucharze Kontynentalnym. Niemal zawsze był w cieniu bardziej utytułowanych, a może i bardziej utalentowanych kolegów.

Już druga część poprzedniego sezonu była w jego wykonaniu całkiem niezła. Teraz został najlepszym z Polaków w Pucharze Świata. Wątpię czy ktokolwiek na początku sportowej zimy przewidział taki scenariusz. Dość powiedzieć, że kiedy startował sezon 2023/24 liczba punktów zdobytych przez Zniszczoła w Pucharze Świata wynosiła... 440 (z tego 181 zdobytych w sezonie 2023/23). Teraz nasz skoczek uzbierał 54 punkty! Wynik fantastyczny, okraszony jeszcze dwoma miejscami na podium. Także trzecią lokatą w prestiżowym konkursie kończącym cały sezon.

To duży sukces Zniszczoła, który można rozpatrywać nawet w oderwaniu od wyników reszty Biało-Czerwonych. Słaba forma niemal całej kadry była faktem. Jednak życiowy sezon Zniszczoła to wydarzenie, za które warto bić brawo. Ba, przypomnijmy, że i na początku tej zimy Zniszczoł trafił do "kontynentala" po słabych skokach w Ruce i Lillehammer. Ostatecznie jest jedynym zawodnikiem w reprezentacji, który ten sezon będzie wspominał z uśmiechem.

Austriacka dominacja

Austriacy wygrali i to zdecydowanie w Pucharze Narodów, a Stefan Kraft sięgnął po Kryształową Kulę.  To jednak nie wszystko. Niedawno podczas konkursu na dużej skoczni w Trondheim zawodnicy z tego kraju zajęli cztery czołowe miejsca, a coś takiego wydarzyło się dopiero po raz trzeci w historii Pucharu Świata. W czołowej piętnastce klasyfikacji generalnej sezonu mamy aż sześciu Austriaków. Liczba zwycięstw? Aż 17, w czym największa jest zasługa Krafta. Do tego najwięcej miejsc na podium czy lokat w czołowej dziesiątce. To wszystko zaowocowało ogromną przewagą w Pucharze Narodów.

Właściwie tylko pod jednym względem reprezentacja Austrii nie była najlepsza. Pucharowe punkty zdobyło bowiem ośmiu Austriaków (i tyle samo Niemców). Lepsi byli Norwegowie. 10 skoczków z tego kraju kończy zimę z punktami Pucharu Świata.

Progres Włochów i Amerykanów, regres Turków

Patrząc na cały sezon warto poświęcić kilka chwil krajom pozostającym w cieniu, ale będącymi częścią sportowej rywalizacji.

Widoczny progres zrobili Włosi. Alex Insam zanotował swój najlepszy sezon w karierze. Na koncie aż 215 punktów (poprzedni rekordowy wynik to 40). Giovanni Bresadola sezon też miał dobry, ale niestety zakończył go sobotnią kontuzją na Letalnicy. Jednak 175 punktów Pucharu Świata warto w jego przypadku odnotować.

Kończąca się sportowa zima była udana także dla Amerykanów. Z dobrej strony pokazywali się Tate Frantz czy Erik Belshaw (137 punktów), który rzutem na taśmę zapałał się do kończącego sezonu konkursu do 30 najlepszych zawodników sezonu. Pomogło mu kilka absencji. Jest to jednak pierwsza obecność skoczka z USA w takich wieńczących zimę zawodach.

Zawiedli się fani liczący na dobre skoki Fatiha Ardy Ipcioglu. Turek w sezonie 2022/23 był pozytywnym zaskoczeniem. Teraz skończyło się sporym rozczarowaniem. Tylko 3 punkty zdobyte w Pucharze Świata. Tureckie skoki borykają się z różnymi problemami. Sam Ipcioglu w styczniu w rozmowie z portalem Skijumping zastanawiał się nad sensem kontynuowania kariery.

Najwięcej wygranych konkursów na koncie Krafta

Jeśli chodzi o klasyfikację generalną Pucharu Świata to zakończony dziś sezon był teatrem jednego aktora. Stefan Kraft rozpoczął zimę od serii czterech zwycięstw i był liderem od samego początku sezonu do samego końca. Jego bilans to 13 zwycięstw i łącznie 20 miejsc na podium. Nikt się pod tym względem nie zbliżył do Krafta, który w karierze ma już 43 pucharowe triumfy. 

Trzeba otwarcie postawić pytanie, czy Kraft jest w stanie przegonić rekord wszechczasów czyli 53. zwycięstwa Gregora Schlierenzaurera. Odpowiedź musi być twierdząca!

Opracowanie: