Kolejarze wreszcie się przyznali - ubiegłotygodniowy brak zasilania na Dworcu Centralnym w Warszawie to skutek awarii kolejowych urządzeń. Sieć dostarczającej prąd firmy nie miała na to wpływu. Tymczasem gigantyczne zamieszanie i spóźnienia setek pasażerów już kontrolują Urząd Regulacji Energetyki i Urząd Transportu Kolejowego.

Jeśli URE i UTK dopatrzą się nieprawidłowości lub zaniedbań, będą kary. Niestety trzeba uzbroić się w cierpliwość, bo kontrola może potrwać nawet pół roku. Wydaje się jednak, że już samo jej rozpoczęcie, o co wnioskował wicepremier Waldemar Pawlak, zmieniło nieco kolejarskie podejście do tematu. W poniedziałek kolejarze enigmatycznie twierdzili, że nie sposób ustalić przyczyny awarii, że wiadomo tylko o braku zasilania awaryjnego i że wpływ na to mógł mieć trwający na dworcu remont.

We wtorek oficjalny komunikat PKP Energetyka brzmi już inaczej. Zaniki zasilania dotyczyły wewnętrznego systemu PKP Energetyka - tłumaczy Monika Żychlińska. Wszyscy, którzy w wyniku awarii spóźnili się na spotkania czy samoloty, powinni bezwzględnie złożyć reklamacje do przewoźników. To tylko chwila zachodu, a można na przykład odzyskać pieniądze za bilet.