Rodzina, przyjaciele i koledzy z Biura Ochrony Rządu pożegnali na cmentarzu parafialnym w podwarszawskim Komorowie podporucznika Artura Francuza. 10 kwietnia zginął on w katastrofie samolotu Tu-154 w Smoleńsku. To jeden z dziewięciu funkcjonariuszy BOR, którzy zginęli w katastrofie. Od wielu lat ochraniał ostatniego prezydenta na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego, był też jego adiutantem i kierowcą.

Pogrzeb poprzedziła msza w Katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie. Podczas uroczystości odegrano hymn narodowy, a przy trumnie nakrytej biało-czerwoną flagą wartę honorową pełnili żołnierze.

W krótkim wspomnieniu wygłoszonym podczas uroczystości minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller podkreślał, że ppor. Francuz połowę swego krótkiego życia powierzył ojczyźnie. Powierzono ci opiekę nad wspaniałym człowiekiem, za twoją służbę ojczyźnie dziękujemy - podkreślił.

Podczas uroczystości odczytano także list byłego prezydenta Lecha Wałęsy, w którym przekazał on wyrazy współczucia rodzinie tragicznie zmarłego funkcjonariusza. To osobisty dramat rodziny i tragedia narodu polskiego - napisał Wałęsa.

W uroczystości uczestniczył także szef BOR, gen. bryg. Marian Janicki.

Ppor. Artur Francuz został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i Odznaką Honorową BOR.

Funkcjonariusz urodził się 10 listopada 1971 roku w Warszawie. W BOR służył od 18 lat. Osierocił dwójkę dzieci: córkę i syna.