Rosjanie ostrzegali podczas przygotowań do wizyty, o słabym wyposażeniu technicznym lotniska w Smoleńsku i proponowali oddalony o 250 km port w Briańsku - ujawnia "Gazeta Wyborcza". Strona polska uznała to za celowe utrudnianie wizyty i wymusiła lądowanie w Smoleńsku.

Jak powiedział "Gazecie" urzędnik biorący udział w polsko-rosyjskich rozmowach organizacyjnych przed obchodami rocznicowymi, Rosjanie ostrzegali, że nie mogą dać pełnej gwarancji bezpieczeństwa ciężkim maszynom lądującym w wyposażonym w prymitywny system naprowadzania samolotów na pas startowy porcie lotniczym Siewiernyj w Smoleńsku.

Jednak jak twierdzi rozmówca "Gazety", prowadzący rozmowy Andrzej Kremer, wiceminister spraw zagranicznych, oraz Andrzej Przewoźnik, sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa (obaj zginęli w katastrofie 10 kwietnia), zarzucali gospodarzom, że chcą utrudnić Polakom dostęp do Katynia. Nakłonili Rosjan do wyrażenia zgody na lądowanie w Smoleńsku.

Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski powiedział "Gazecie", że gdy rozmawiał z ministrem Kremerem na temat lotu delegacji do Smoleńska, nigdy nie pojawił się temat zmiany lotniska. Dodał też, że "powątpiewa", aby postulat zmiany lotniska znalazł się w jakiejś dokumentacji.