Liczba członków rządu, który podziała jeszcze tylko 12 dni, po raz pierwszy spadła poniżej setki. Jeszcze w niedzielę składał się ze 107 osób i 58 pełnomocników, w nowym wydaniu liczy tylko 93 członków i tylko 57 pełnomocników. Mówiąc obrazowo, rząd dalej zająłby trzy autokary, ale w niektórych z nich byłoby trochę więcej miejsca.

Krótkie istnienie trzeciego gabinetu Mateusza Morawieckiego prawdopodobnie przejdzie do historii tylko pod nazwą "rządu dwutygodniowego". Mówienie o jego działaniach wydaje się bezprzedmiotowe, bo nie mając szans na poparcie sejmowej większości, może jedynie uprzykrzać życie przyszłemu rządowi kolejnymi projektami zgłoszonymi w ostatniej chwili, a poza tym jedynie administrować. Sposobem na przychylne zapamiętanie może być jednak jego znaczące odchudzenie.

Czasy mocarstwa

Od czerwca Polska miała rząd o połowę większy niż Komisja Europejska - poza premierem samych ministrów konstytucyjnych było w nim 27, przy, co ciekawe, zaledwie 16 ministerstwach. Dziś przy ich podobnej liczbie ministrów jest tylko 18.

Na 28 członków rządu do niedawna aż 11 urzędowało bez teki, nie kierując żadnym resortem; poza premierem Morawieckim i wicepremierem Kaczyńskim byli to Agnieszka Ścigaj, Marek Kuchciński, Henryk Kowalczyk, Michał Dworczyk, Zbigniew Hoffmann, Łukasz Schreiber, Szymon Szynkowski vel Sęk, Włodzimierz Tomaszewski i Michał Wójcik.

Dziś ministrów bez teki zostało tylko dwoje, zatem największe oszczędności poczyniono pozbywając się właśnie gromady "beztekowców".

Rzesze wiceministrów

Cechą wszystkich rządów Mateusza Morawieckiego było zatrudnianie przez ministrów gromad swoich zastępców. W skrajnych przypadkach bywało ich nawet po siedmiu, a łączna liczba wiceministrów grubo przekraczała 70-80 osób. 

Od poniedziałku jednak spadła ze skromnych 69 do jeszcze skromniejszych 65.

... i sekretarzy stanu

Utrzymało się za to sprzeczne z ustawą o Radzie Ministrów, mówiącą, że "minister wykonuje swoje obowiązki przy pomocy sekretarza i podsekretarzy stanu" powszechne zatrudnianie w resortach więcej niż jednego sekretarza stanu (pierwszego zastępcy). W 16 resortach 16 ministrów powinno mieć 16 "pierwszych zastępców", do poniedziałku jednak było ich 49, a dziś sekretarzy stanu jest 44.

Aż pięciu "pierwszych zastępców" mieli ministrowie Czarnek i tę samą liczbę sekretarzy stanu utrzymał w kolejnym rządzie jego następca Krzysztof Szczucki, po czterech sekretarzy stanu wciąż urzęduje też w ministerstwach rodziny i rolnictwa.

Kilku sekretarzy stanu zajmuje też stanowiska w kancelarii premiera.

Nadal dużo, ale już niedługo

Łącznie z blisko 60 pełnomocnikami całej Rady Ministrów i premiera, powołanymi do poszczególnych spraw i dziedzin na rząd Mateusza Morawieckiego składa się 150 eksponowanych stanowisk. To zdecydowanie mniej niż w czasach, kiedy ministrów i wiceministrów było 125, a pełnomocników 60, jednak wciąż sporo.

Taki stan prawdopodobnie potrwa jeszcze tylko do połowy grudnia, kiedy przekonamy się, ilu ludzi do rządzenia będzie potrzebował kolejny premier - zapewne Donald Tusk.

Opracowanie: