460 tys. euro kosztował lot do Chin szefa Rady Europejskiej Charlesa Michela - piszą zachodnie media. Byłemu belgijskiemu premierowi dziennikarze wytykają, że koszty jego podróży są cztery razy wyższe niż w budżecie jego poprzedników.

Jak podał magazyn "Politico", zaplanowane wydatki Michela na podróże na ten rok wzrosły do 2,6 mln euro i jest to koszt większy o 1/4 niż w 2022 r.

Na początku grudnia ubiegłego roku szef RE wybrał się prywatnym odrzutowcem na spotkanie z chińskim liderem Xi Jinpingiem. Podróż Michela i jego świty kosztowała europejskich podatników 460 tys. euro, co wytknął francuski dziennik "Le Monde". Szef Rady Europejskiej tłumaczył, że tym sposobem uniknął dwutygodniowej kwarantanny, której ze względu na przepisy covidowe wymagały władze Chin.

Jak jednak ustalili dziennikarze, belgijski polityk ma słabość do korzystania z prywatnych odrzutowców. W ten sposób Michel wybrał się m.in. na spotkanie z niemieckim kanclerzem Olafem Scholzem (koszt podróży wyniósł 37,5 tys. euro), czy na roboczą kolację do Paryża, podczas której dyskutowano o zagrożeniu terroryzmem w strefie Sahelu (niemal 36 tys. euro). Były belgijski premier woli też prywatnym odrzutowcem latać z Brukseli do Strasburga na sesje Parlamentu Europejskiego (każdy taki przelot wart był od 12 tys. euro do 35 tys. euro).

Dziennik "Le Monde" wytknął także Michelowi, że za niemal 104 tys. euro poleciał prywatnym odrzutowcem na konferencję klimatyczną ONZ, a ponad 50 tys. euro kosztował lot do francuskiego Brestu, gdzie omawiano "ambitne cele UE w zakresie globalnej ochrony mórz".

Bizantyjskie podejście Belga do wydatków publicznych ujawniło się także przy okazji jego udziału w szczycie w Wersalu 10 i 11 marca 2022 r., gdzie - według francuskiego dziennika - udał się 22 pracownikami i z żoną. Wyjazd i nocleg w ekskluzywnym paryskim hotelu kosztował ponad 17 tys. euro.

O ile szef Rady Europejskiej ma słabość do lotów prywatnymi odrzutowcami, to ewidentnie nie lubi kolei. "Le Monde" podaje, że w zeszłym roku jechał pociągiem trzy razy. Nawet jeżeli miał do pokonania trasę 300 km z Brukseli do Paryża (co koleją wielkich prędkości Thalys zajmuje 1,5 godziny), wolał skorzystać ze służbowego samochodu.

Charles Michel broni się, że stał się celem skierowanej przeciwko niemu kampanii. Jak twierdzi, wyboru środka transportu dokonują urzędnicy za to odpowiedzialni, a ze względu na pandemię i wojnę na Ukrainie, trzeba się liczyć z wysokimi kosztami. W wypowiedzi dla belgijskiej prasy oznajmił, że tak naprawdę ataki skierowane są przeciwko instytucji, na czele której stoi.

Zachodnie media zwracają uwagę, że pełniona przez Belga od 2019 r. funkcja przewodniczącego Rady Europejskiej to stanowisko ważne, ale "mało widoczne". Szef RE, w której skład wchodzą szefowie unijnych rządów i Komisji Europejskiej, przygotowuje posiedzenia rady, przewodniczy im i reprezentuje instytucję na zewnątrz (w latach 2014-19 na czele Rady Europejskiej stał Donald Tusk).