Bagdad dzieli kraje Zachodu. Kategoryczne „nie” dla wojny z Irakiem mówią przywódcy Niemiec i Francji. Nie chcemy konfliktu zbrojnego - oświadczyli Jacques Chirac i kanclerz Gerhard Schröeder w czasie spotkania w Paryżu.

Po pierwsze - każda decyzja sprawie Iraku powinna być podjęta przez Radę Bezpieczeństwa ONZ - i tylko przez nią - po wysłuchaniu raportu inspektorów. Drugie założenie jest takie, że wojna jest zawsze przyznaniem się do porażki, jest rozwiązaniem najgorszym ze wszystkich. Dlatego trzeba zrobić wszystko, by tego uniknąć - mówił prezydent Chirac.

W podobnym tonie wypowiadał się kanclerz Niemiec. Gerhard Schröder zapowiedział, że użyje wszystkich swoich wpływów, by doszło do rozbrojenia Iraku bez konieczności wszczynania wojny. Powtórzył, że Niemcy nie poprą żadnej nowej rezolucji Rady Bezpieczeństwa uprawomocniającej użycie siły wobec reżimu w Bagdadzie.

Kanclerz dodał także, że zarówno Niemcy, jak i Francja najściślej jak jest to możliwe koordynują działania w dziedzinie polityki zagranicznej, szczególnie przy okazji pokojowego rozwiązywania kryzysu w Iraku. Wymagają tego wspólne wartości, kierunki i cele obu państw - dodał niemiecki przywódca.

Obaj liderzy spotkali się w 40. rocznicę podpisania Traktatu o Przyjaźni pomiędzy Niemcami i Francją. Z okazji tej rocznicy prasa w obu państwach spekuluje, że kryzys iracki spowodował zbliżenie stanowisk Paryża i Berlina.

Podział na zwolenników i przeciwników udzielenia pomocy USA w wojnie z reżimem Husajna zaznaczył się również w NATO. W ubiegłym tygodniu Waszyngton poprosił członków Paktu o wsparcie - natowscy żołnierze mieliby chronić m.in. Turcję przed atakiem odwetowym ze strony Iraku. Po burzliwej dyskusji w Radzie Północnoatlantyckiej w Brukseli, ambasadorowie Paktu nie podjęli żadnej decyzji, bo nie chcieli, by zgoda na pomoc dla USA została potraktowana jak ciche przyzwolenie na wojnę.

07:00