Filipińczycy zdawali sobie sprawę, że w ich kierunku zmierza potężny cyklon tropikalny. Media zewsząd trąbiły o nadciągającym zagrożeniu i ostrzegały, że może mieć ono katastrofalne skutki. Jednak to, co wydarzyło się równo 10 lat temu - 7 listopada 2013 roku - przeszło najśmielsze oczekiwania. Supertajfun Haiyan uderzył we wschodnie Filipiny z niespotykaną wówczas siłą, na zawsze zmieniając życie milionów ludzi.

Wszystkie godziny w poniższym tekście są podane zgodnie z czasem obowiązującym w Polsce.

Potwór w drodze na Filipiny

Nim przejdziemy do wydarzeń z 7 listopada z 2013 roku, to należy się cofnąć o pięć dni, do 2 listopada. Wówczas amerykańska agencja Joint Typhoon Warning Center (JTWC), która monitoruje rozwój cyklonów tropikalnych na Zachodnim Pacyfiku, zaobserwowała kilkaset kilometrów na wschód od mikronezyjskiej wyspy Pohnpei rozległy obszar niskiego ciśnienia. Dzień później - 3 listopada - Japońska Agencja Meteorologiczna (JMA), która sprawuje pieczę nad tym regionem, poinformowała, że wspomniany niż zorganizował się w depresję tropikalną (to najniższa klasyfikacja cyklonu tropikalnego; później jest burza tropikalna i - w zależności od regionu - huragan albo tajfun - przyp. red.).

Cyklon tropikalny szybko przybierał na sile i już następnego dnia (4 listopada) zintensyfikował do burzy tropikalnej, co zmusiło ekspertów z agencji JMA do nadania mu imienia Haiyan (z chińskiego 海燕, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza petrela, czyli dużego ptaka z rodziny burzykowatych - przyp. red.).

W związku z tym, że Haiyan przemieszczał się w bardzo sprzyjającym środowisku, zaczął gwałtownie intensyfikować (amerykańska agencja National Hurricane Center definiuje "gwałtowną intensyfikację" jako wzrost prędkości wiatru ciągłego o 55 km/h w ciągu 24 godzin - przyp. red.). Było to spowodowane wysoką temperaturą wód powierzchniowych, oscylującą w granicach 29,5-30,5 st. Celsjusza. Mało tego, głębiej woda również była ciepła - 100 metrów pod powierzchnią oceanu jej temperatura była o 4-5 st. Celsjusza wyższa niż zwykle. Dla cyklonów tropikalnych ciepłe wody (nie tylko powierzchniowe, ale w szczególności te znajdujące się znacznie głębiej) to swoiste paliwo do dalszego przybierania na sile. Haiyan idealnie to wykorzystał i już w nocy 5 listopada agencja JTWC poinformowała, że osiągnął status tajfunu, generując wiatr ciągły o prędkości 165 km/h i porywy dochodzące do 205 km/h. 12 godzin później potwierdzili to Japończycy z JMA.

Proces gwałtownej intensyfikacji był kontynuowany również następnego dnia; nocne zdjęcia satelitarne z 6 listopada wykazały, że Haiyan rozwinął spektakularne, szerokie na około 11 kilometrów oko. Przed południem agencja JTWC przekazała, że Haiyan zintensyfikował do supertajfunu (generował wiatr ciągły o prędkości 240 km/h i porywy dochodzące do 295 km/h; odpowiednik huraganu 4. kategorii w skali Saffira-Simpsona stosowanej na Atlantyku i Wschodnim Pacyfiku - przyp. red.). Tego dnia przemieścił się również nad obszar, który monitoruje filipińska agencja PAGASA. Filipińczycy rozpoczęli obserwację cyklonu tropikalnego i nadali mu imię Yolanda. O godz. 13:00 eksperci z JTWC poinformowali, że Haiyan generuje wiatr ciągły wiejący z prędkością równą huraganom 5. kategorii w skali Saffira-Simpsona. Oko cyklonu miało wówczas średnicę 15 kilometrów.

7 listopada o godz. 13:00 czasu polskiego agencja JMA poinformowała, że ciśnienie w oku Haiyana spadło do 895 hektopaskali. 6 godzin później, zgodnie z komunikatem JTWC, cyklon generował wiatr ciągły o prędkości 315 km/h i porywy dochodzące do 380 km/h. To był jego pik intensywności - nieoficjalnie Haiyan stał się wówczas najsilniejszym pod względem prędkości wiatru ciągłego cyklonem tropikalnym w historii. Najgorsze w tym wszystkim było to, że zmierzał wprost na Filipiny...

Pierwsze uderzenie w ląd

Tego samego dnia, ok. godz. 21:40, rozpoczął się koszmar Filipińczyków. Potwór, który nieznacznie osłabł, uderzył w gminę Guiuan (prowincja Eastern Samar, region Wschodnie Visayas) na wschodzie Filipin. Przez trzy dni z dotkniętym kataklizmem rejonem nie było kontaktu. Dopiero 10 listopada rekonesansu dokonał samolot Filipińskich Sił Powietrznych.

Ogrom strat był porażający - prawie wszystkie budynki zostały częściowo uszkodzone, a wiele z nich zostało wręcz zrównanych z ziemią. Uderzenie w gminę Guiuan sprawiło, że Haiyan po raz kolejny zapisał się w historii - tym razem jako najsilniejszy cyklon tropikalny, jaki kiedykolwiek uderzył w ląd (w 2020 roku silniejszy okazał się supertajfun Goni - przyp. red.).

Drugie uderzenie w ląd

Najgorsze jednak dopiero miało nadejść. W związku z tym, że Filipiny składają się z około 7100 wysp, to Haiyan uderzył w ląd po raz drugi - tym razem w wyspę Leyte (prowincja o tej samej nazwie, region Wschodnie Visayas). Kataklizmem szczególnie dotknięte zostało miasto Tacloban. Dlaczego? Odpowiedź brzmi - z powodu przypływu sztormowego.

Cyklonom tropikalnym towarzyszy szereg zjawisk - silny wiatr prostoliniowy, intensywne opady deszczu, niekiedy trąby powietrzne. Ale jest też coś, co jest bez wątpienia największym zagrożeniem - przypływ sztormowy. To nic innego, jak wdzierające się w głąb lądu zwały wody. Przypływ sztormowy zawsze odpowiada za największą liczbę ofiar. Tak było również w przypadku Haiyana.

Na wyspach Leyte i Samar przypływ sztormowy miał wysokość 5-6 metrów. We wspomnianym mieście Tacloban budynek terminala lokalnego lotniska został zniszczony przez przypływ sztormowy o wysokości 5,2 m (woda sięgała drugiego piętra). Przez przypływ sztormowy zalane zostało również całe pierwsze piętro centrum kongresowego, które służyło za... punkt ewakuacyjny. Wielu mieszkańców zostało zaskoczonych przez szybko podnoszący się poziom wody, w efekcie czego utonęło. Ogólnie rzecz biorąc, Tacloban zostało w zasadzie zrównane z ziemią; lokalne władze poinformowały, że 90 proc. miasta zostało zniszczone.

Jak wyglądał przypływ sztormowy w mieście Tacloban, najlepiej przedstawia poniższe nagranie.

W Tacloban zapanował chaos

Sebastian Rhodes Stampa z Organizacji Narodów Zjednoczonych powiedział, cytowany przez BBC, że w Tacloban doszło do "zniszczeń na masową skalę". Wszędzie porozrzucane samochody, ulice usiane gruzem. Ostatni raz widziałem coś takiego po tsunami na Oceanie Indyjskim w 2004 roku - podkreślił.

Ekstremalne zniszczenia infrastruktury w całym regionie stwarzały problemy logistyczne, które znacznie spowolniły akcję ratowniczą. Chociaż pomoc humanitarna dotarła drogą lotniczą na lokalne lotniska, to ze względu na zniszczone drogi były problemy z jej dystrybuowaniem.

Według szacunków z 13 listopada, jedynie 20 proc. osób dotkniętych kataklizmem w Tacloban otrzymało pomoc. W mieście nastąpił chaos - doszło do kradzieży i gwałtów. Porządek przywrócono dopiero wtedy, kiedy wysłano na miejsce większą liczbę służb.

Tysiące zabitych i zaginionych

W ciągu następnych godzin Haiyan przesuwał się na wschód, obracając wiele miejsc w ruinę (dotknął również Tajwan, Hongkong, Chiny i Wietnam). Intensywne opady deszczu, które towarzyszyły cyklonowi tropikalnemu, spowodowały rozległe powodzie, osuwiska i lawiny błotne. Zniszczone zostały setki tysięcy domów, mostów, dróg i innych obiektów infrastruktury publicznej. Szkody na Filipinach oszacowano na 2,2 mld dolarów.

Tylko w samych Filipinach zginęło 6300 osób, a ponad 1060 uznano za zaginione (na Tajwanie, w Chinach i Wietnamie zginęły łącznie 52 osoby). Nieoficjalnie mówi się, że bilans ofiar na Filipinach może być jednak znacznie wyższy. Ostatnie ciała odnaleziono w styczniu 2014 roku.

Uderzenie supertajfunu Haiyan w Filipiny jest bez wątpienia jedną z największych katastrof naturalnych w historii tego kraju. O potędze żywiołu świadczy również fakt, że imię Haiyan zostało w 2014 roku wykreślone z listy; w 2019 roku zastąpił go Bailu.